Choruje się w samotności, zdrowieje w grupie
Każdy w najbliższym otoczeniu ma prawdopodobnie kogoś, kto
zmaga się z problemami uzależnień, współuzależnień, depresji czy innych
schorzeń prowadzących do destrukcyjnego myślenia o sobie. Często problemy są
nieuświadomione, bo trudno nazywać je po imieniu. Największym problemem dla
takich osób jest samotność w walce z nałogiem, chorobą. Ale samotność ta, nie
wynika z braku towarzystwa, bo rodziny często są obok, jest to samotność
dźwigania ciężaru. Poczucie osamotnienie, izolacji, niezrozumienia, albo bycia ciężarem.
Kiedy najbliższy człowiek, którego się kocha, z którym wiążemy się do końca
życia nie rozumie, a może nawet nie chce zrozumieć istoty trudności. Pozostaje
obojętny, nie chce wspierać w sposób, jakiego oczekujemy, podchodzi do problemu
na zasadzie: mnie to nie dotyczy, ty się lecz.
Niestety w nałogi łatwo popaść ale najgorzej to z nich wyjść :(
OdpowiedzUsuńW moim przypadku grupa odegrała bardzo dużą rolę. Byłam na terapii we Wsparciu, to taki mały ośrodek pod Koszalinem. Terapia indywidualna pomogła mi zrozumieć problem, ale grupowa dała mi wiare w to, że się uda. Kontakt z osobami, które mają podobne przeżycia i czują to co Ty jest niezastąpiony w terapii.
OdpowiedzUsuń