sobota, 25 kwietnia 2015

Wyrażanie złości


Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły… ten fragment wiersza Brzechwy, chyba każdy zna. Dziś postanowiłam napisać troszkę o złości. Jak wiemy, jest to emocja, co, do której poglądy ludzkości ewoluują. W dawnych czasach, kiedyś będąc osobą dystyngowaną z wyższych sfer, złościć się nie wypadało, tudzież jeśli już się zdarzało, to musiała to być złość zgodna z obowiązującą etykietą. Tajemnicą jest, co działo się ze złością w alkowach. Dziś różne szkoły psychologiczne i terapeutyczne mają różne podejścia do wyrażania złości. Ale korzenie złości sięgają o wiele dalej, bowiem jej początki to ludzie niemal pierwotni. Wtedy złość była potrzebna do przetrwania, polowania i obrony. Wyrażanie swoich emocji, w tym złości ma spory udział w zdominowaniu naszej planety przez homo sapiens. I tak pozostało do dziś, złość daje człowiekowi siłę, przygotowuje go do walki. Tyle, że nasi przodkowie złością napędzali maczugi, a człowiek obecny często napędza nią stres i destrukcję.

środa, 22 kwietnia 2015

Poświęcenie

Poświęcenie to takie słowo bardzo martyrologiczne, górnolotne, kojarzone z czynami bohaterskimi, albo z wielkimi uczuciami, z ofiarą, szczególnie ofiarą z miłości. Najszlachetniejszym czynem było poświęcenie własnego życia w imię wolności, patriotyzmu czy niesienia pomocy innym. Może to była dobra definicja w dobie romantyzmu i zrywów narodowościowych, ale w dwudziestym pierwszym wieku brzmi archaicznie, chociaż nie powiem, zdarzają się jeszcze przypadki ratowania cudzego życia kosztem własnego. Ja poświęcenie sprowadzam do wymiaru ekonomicznego i traktuję jako koszty. Jest to naprawdę mało romantyczne, ale bardziej pasujące do rzeczywistości. Dla mnie poświęcenie nie musi być zaraz jakimś wielkim czynem w imię czegoś bardzo ważnego, zresztą tak naprawdę taka możliwość nie zdarza się na co dzień, poświęcenie może być związane równie dobrze ze zwykłymi czynnościami.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Moje priotytety

PRIORYTET: to modne słowo czy potrzebna wartość? 

Priorytet to takie słowo pochodzące z obcego języka, które w mojej własnej interpretacji ma różne znaczenie: priorytetem określiłabym albo coś dla mnie ważnego, albo coś pilnego. Gdy dostałam zaproszenie do wzięcia udziału w wydarzeniu Karnawał Blogowy Kobiet zaczęłam zastanawiać się nad tym, jakie są moje priorytety w życiu. W procesie myślenia dopadła mnie przy tym zabawna konkluzja: potrzeby fizjologiczne zawsze same wyegzekwują swój priorytet. Niezależnie od tego, co myślę o słowie priorytet, to o poranku tylko jedna rzecz jest dla mnie bardzo ważna i bardzo pilna. Jednocześnie. I w ten sposób moje wewnętrzne ja pokazało mi sposób, w jaki mam spojrzeć na ten temat. Moje priorytety wynikają z tego, jaki jest mój system wartości i jakie wyznaczyłam sobie cele.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Tempo zmian

Zmienić w życiu można praktycznie wszystko, nic nie jest niemożliwe, jeśli ma się jasno sprecyzowany cel i wolę działania. 

Jednak większość zmian, wymaga poświęcenia czasu, zaangażowania i wytrwałości. Tempo zmian może być powolne, ale systematyczność utrwala zmianę. Błyskawiczne zmiany są raczej zabiegami kosmetycznymi niż celowym działaniem. Nawet po operacjach chirurgicznych poprawiających wygląd, potrzebny jest okres rekonwalescencji, a potem konieczności działań, podtrzymujących efekt skalpela. Mówiąc kuriozalnie, jeśli po odessaniu tłuszczu wróci się na fotel i ponownie odda chipsom i słodyczom, to jest to po prostu zabieg kosmetyczny, krótkotrwały, a nie zmiana.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Wiosenne zmiany

Zmiany mają to do siebie, że oznaczają pracę na całe życie.
Rozpoczynająca się wiosna, kiedy przyroda budzi się do życia i rozkwita wpływa także na ludzi. To drugi taki moment, po nowym roku, kiedy w ludziach budzi się chęć zmiany. I bardzo dobrze. Ten moment każdy z nas powinien złapać mocno i wykorzystać. Ja go wykorzystałam w zeszłym roku, więc dorobiłam się już własnych doświadczeń i przemyśleń na temat zmian.

sobota, 4 kwietnia 2015

Wiosenna radość

Przeżyję te święta po prostu z pogodą ducha w sercu, uśmiechem na twarzy, pozytywnym nastawieniem do siebie i świata oraz wiosenną radością. Czego i wszystkim czytelnikom bloga życzę. 

Jako osoba, która wierzy trochę inaczej, zasadniczo Wielkanoc jest dla mnie po prostu zwykłym świętem jak każde inne. Jest smaczne jedzenie, wizyta u rodziny, nawet się święconym jajkiem podzielę i składam ludziom życzenia. Bardziej chyba szanując tradycję, bo co do wiary miewam wątpliwości. Obserwując tą całą otoczkę świąt odnoszę wrażenie, że zamiast duchowego oczyszczenia, mamy kolejne skomercjalizowane żniwa. Gdy jeszcze byłam katoliczką mającą naście lat, największe wrażenie na mnie zawsze wywierały obrzędy wielkiego tygodnia, od niedzieli palmowej i inscenizacji męki pańskiej, po liturgię wielkoczwartkową, piątkową drogę krzyżową i sobotnie święcenie potraw. Wtedy odnajdywałam w tym jakiś duchowy wymiar. Teraz mam wrażenie, że katolicy i niekatolicy świętują tak samo, różni ich tylko to, że katolicy zaglądają do kościoła w świąteczne dni, bo radości chyba w sercu nie odnajdują.