sobota, 14 lutego 2015

Ach, Walenty, Walenty...

Ze świętym Walentym jest trochę jak ze świętym Mikołajem. Został zbyt mocno skomercjalizowany, w wyniku czego święto każdy zna, a samego świętego już nie kojarzy. 

Walentynki mają chyba tylu samo przeciwników, co zwolenników. Przeciwnicy Walentynek uważają to święto za amerykański wymysł speców od reklamy, aby przerwać stagnację w handlu pomiędzy Bożym Narodzeniem, a Wielkanocą.  Zawsze wzrasta sprzedaż kwiatów, kartek, słodyczy, biżuterii i bielizny oraz wszelkich innych serduszkowych akcesoriów. Osoby określające się jako single, twierdzą, że walentynki są wyrazem tyranii społecznej ludzi będących w związku, który piętnuje osoby żyjące w pojedynkę, a ludziom samotnym jeszcze mocniej przypomina o ich samotności. Tradycyjni konserwatyści uważają, że dzień zakonach powinno się w Polsce świętować 21/22 czerwca w noc Kupały, zwane inaczej Sobótką, chociaż to święto też ma pogańskie pochodzenie, więc ogólnie się nie przyjęło tak dobrze jak Walentynki.

Chociaż większości z nas się wydaje, że to święto przywędrowało z Ameryki, to jego korzenie sięgają średniowiecznej Anglii i Francji, kiedy pasjonowano się żywotami świętych, w tym również świętego Walentego będącego patronem zakochanych, chorych na epilepsję i choroby nerwowe. Hmm, swoją drogą ciekawe zestawienie, bo niejako sugeruje, że zakochanie też jest chorobliwym stanem świadomości.
Niektórzy zaczątków święta zakochanych dopatrują się w czasach rzymskich, kiedy 14-15 lutego obchodzono luperkalia czy święto Junony, bogini kobiet i małżeństwa oraz Pana, boga przyrody. Z samą postacią Świętego Walentego jest związana następująca legenda: „Walenty z wykształcenia był lekarzem z powołania duchownym. Żył w III wieku w cesarstwie rzymskim za panowania Klaudiusza II Gockiego. Cesarz ten za namową swoich doradców zabronił młodym mężczyznom wchodzić w związki małżeńskie w wieku od 18 do 37 lat. Uważał on, że najlepszymi żołnierzami są legioniści niemający rodzin. Zakaz ten złamał biskup Walenty i błogosławił śluby młodych legionistów. Został za to wtrącony do więzienia, gdzie zakochał się w niewidomej córce swojego strażnika. Legenda mówi, że jego narzeczona pod wpływem tej miłości odzyskała wzrok. Gdy o tym dowiedział się cesarz, kazał zabić Walentego. W przeddzień egzekucji Walenty napisał list do swojej ukochanej, który podpisał: „Od Twojego Walentego”. Egzekucję wykonano 14 lutego 269” (cytat z wikipedii). Zatem istnienie prawdziwego święta w lutym, kojarzącego się z miłością w połączeniu z legendą dało początek popularnym walentynkom, wysyłaniu kartek, dawaniu sobie prezentów, będących potwierdzeniem miłości.

W Polsce święto zyskało popularność w latach 90. ubiegłego wieku i faktycznie gdy byłam osobą samotną bardzo mnie drażniła ta eksplozja serduszek, róż i słodyczy na każdym niemal kroku. Z czasem jednak przywykłam, a teraz będąc osobą szczęśliwie zamężną traktuję je jak miły akcent, który mogę wykorzystać do okazania ukochanemu ciepła i miłości. Nie celebrujemy jakoś specjalnie tego dnia, chociaż czasami dostanę kwiatki. Po prostu spędzamy ten czas razem. A że telewizja z tej okazji nadaje troszkę więcej romantycznych filmów, jest okazja do bycia ze sobą.

Ale wszystkim, którzy świętują – szczęśliwych Walentynek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz