środa, 4 lutego 2015

Tworzenie rzeczywistości


Wiara w przeznaczenie, jako coś co zostało zaplanowane od momentu urodzenia aż do śmierci przez los lub jakaś istotę wyższą jest równie popularna, jak krzywdząca.

Ale jest również idealnym usprawiedliwieniem dla wszystkich życiowych porażek i niepowodzeń. Powiedzenie „bo los tak chciał” zdejmuje odpowiedzialność za własne życie. Po drugiej stronie znajduje się stwierdzenie, że myśli tworzą nasze życie, naszą rzeczywistość, nasze przeznaczenie. Dla racjonalnego umysłu przyjęcie do wiadomości, że cokolwiek pomyślę, może się stać, jest tak absurdalnym pomysłem, jak wiara w jednorożce. Po zderzeniu się z tą koncepcją lepiej wrócić czym prędzej do wygodnej wiary w los, wpojonej w ludzkie głowy przez poprzednie pokolenia.

Odrzucenie tradycyjnego spojrzenia na świat jest bardzo trudne, a nowe spojrzenie wydaje się zbyt abstrakcyjne. Samej mi trudno było przyjąć ten punkt widzenia, mimo, że wiele faktów potwierdza, że wszystko co kiedykolwiek powstało, zostało najpierw wymyślone. Inaczej istnienie szkół, akademii i laboratoriów badawczych nie miałoby większego sensu. Dopiero złota myśl Lao Tze pozwoliła mi zrozumieć jak myśl staje się rzeczywistością. Z myśli biorą się słowa, ze słów działania, z działań efekty.  Rzeczywistość nam da to, o czym myślimy. Jeśli moje myśli będą koncentrowały się na myśleniu o przyjemnych, pożytecznych dla mnie sprawach, przyciągnę je do siebie, pod warunkiem, że nie będę negowała ich prawdopodobieństwa.

Mój mózg jest jednym wielkim centrum koordynacji, ale jest również ogromnym odbiornikiem. To pozostaje faktem niezaprzeczalnym, potwierdzonym naukowo i ogólnie uznawanym. Widzę, słyszę, czuję. Odbieram świat swoimi zmysłami, analizuję bodźce i podejmuje działania. Reaguję w ten sposób na świat. Gdy jest zimno, ubieram ciepłe ubranie, gdy pada deszcz, wyciągam parasol. Naturalne zachowanie. A skoro ja odbieram wszechświat, to przecież zupełnie naturalnym się wydaje, że w drugą stronę to również powinno działać. Skoro mój mózg jest odbiornikiem, jest także nadajnikiem. Więc racjonalnie analizując dalej fakty, rzeczywistość też powinna reagować na mnie. I reaguje, chociaż wydaje mi się to nie pojęte, a jednocześnie jest banalnie proste. Najpierw powstaje we mnie myśl, chociażby o porannej kawie. Wstaję z tą myślą, uśmiecham się, niemal czuję już jej zapach, wstawiam wodę, wyjmuje filiżankę, sypię kawę, zalewam i ten sposób moja kawa się zmaterializowała. Ale to nie jedyny sposób. Czasami zdarzało się, że budziłam się, a moja kawa już na mnie czekała. Świat mi ją podarował rękoma mojego męża. A skoro prawo przyciągania tego co chcę, działa w przypadku porannej kawy, to czemu nie ma działać na szerszą skalę.
Wszystko co wysyłam w świat, wraca. Myśli, słowa, czyny, przyzwyczajenia budują mój charakter, to jak postrzegam siebie, innych i to co mnie spotyka. To nie jest żadna magia, ani szarlataństwo. Często powtarzane jest stwierdzenie, że dobrych ludzi spotykają złe rzeczy, nieszczęścia i niesprawiedliwość. Złe rzeczy spotykają tych, którzy o nich myślą. Idealnie obrazuje to przykład człowieka, który obawia się pogryzienia przez psa. Reaguje wtedy bardzo nerwowo w towarzystwie psa, myśli o swoich lękach, jest spięty, zestresowany, zaniepokojony i wszystkie te sygnały docierają do psa wywołując u niego te same uczucia i podnosząc w drastyczny sposób prawdopodobieństwo ataku. Każdy kto chociaż raz oglądał programy zaklinacza psów Cesara Milana, wie że w takiej sytuacji pożądany jest spokój oraz pozytywna energia. Przewodnik psiego stada powinien być zrównoważony i stanowczy.


Tak trudno dociera oczywisty fakt, że w drugą stronę też to działa, mimo namacalnych dowodów. Dlaczego myślenie o przyjemnościach nie ma ich przyciągnąć? Aż wreszcie dochodzę po raz kolejny do marzeń. Jeszcze 100 lat temu lot w kosmos był dla człowieka nieprawdopodobny, dziś organizowane są wycieczki na orbitę. Dlaczego więc do dziś tkwi we mnie przekonanie, że moje marzenia mają być strasznie racjonalne, poprawne politycznie, zadawalające innych, a najlepiej takie w zasięgu mojej ręki? Gdyby ludzie nie myśleli o rzeczach niemożliwych, to pewnie  żyłabym jak moi przodkowie nadal w tej samej jaskini. Dopiero robiąc swoją mapę marzeń, pozwoliłam sobie na popatrzenie w dalszą perspektywę i odróżnienie swoich marzeń od tego, czego inni ode mnie oczekują. Może i milion euro na koncie jest równie prawdopodobny jak lot w kosmos w czasach Ludwika XIV, a posiadanie maine coona tak samo potrzebne jak kwiatek przy kożuchu, ale dlaczego mam to odrzucić? Głęboko wierzę, że kiedyś zostanę szczęśliwą posiadaczką jednego i drugiego.  Moje myśli tworzą moją rzeczywistość i chociaż życie z poczuciem sprawstwa wydaje mi się jeszcze perspektywą, powiedziałabym nieco egzotyczną, to zaczynam się do niej przyzwyczaić, aby stała się zupełnie naturalną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz