Wróciłam wczoraj do domu i stwierdziłam: chyba oszalałam…
Trwało to mniej więcej 5 minut, a potem zmieniłam swoje
nastawienie. Wcale nie oszalałam, to czego się podjęłam to zwyczajny wyraz
mojej zmiany. No owszem, mam bardzo dobre wyniki w traceniu kilogramów, ale
ostatnio trochę jakbym straciła werwę. Gdzieś wyczytałam, że to normalne, bo
notoryczna euforia jest szkodliwa dla zdrowia psychicznego, zatem odrobina
melancholii się przyda dla równowagi. I tu nagle wczoraj, sama nie wiem czemu,
zdecydowałam się wziąć udział w miesięcznym maratonie spalania tłuszczu.
Zapisałam się, a ponieważ lubię kończyć co zaczęłam, więc konsekwentnie będę
chciała spalić te 5 kilogramów z planu do 15 sierpnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz