czwartek, 16 kwietnia 2015

Tempo zmian

Zmienić w życiu można praktycznie wszystko, nic nie jest niemożliwe, jeśli ma się jasno sprecyzowany cel i wolę działania. 

Jednak większość zmian, wymaga poświęcenia czasu, zaangażowania i wytrwałości. Tempo zmian może być powolne, ale systematyczność utrwala zmianę. Błyskawiczne zmiany są raczej zabiegami kosmetycznymi niż celowym działaniem. Nawet po operacjach chirurgicznych poprawiających wygląd, potrzebny jest okres rekonwalescencji, a potem konieczności działań, podtrzymujących efekt skalpela. Mówiąc kuriozalnie, jeśli po odessaniu tłuszczu wróci się na fotel i ponownie odda chipsom i słodyczom, to jest to po prostu zabieg kosmetyczny, krótkotrwały, a nie zmiana.


Większość ludzi chciałaby coś w sobie zmienić: schudnąć, poprawić kondycję, mieć ładniejsze włosy, świeższą cerę, lepsze wyniki badań, zdrowsze serce, podnieść poczucie własnej wartości, być bardziej pewnym siebie, czuć się bezpieczniej, być szczęśliwszym, rzucić palenie, alkohol, słodycze, być bardziej asertywnym. Lista jest praktycznie nieskończona. Właściwie większość ludzi doskonale wie, co chciałaby zmienić w swoim życiu. Zaryzykuję stwierdzenie, że większość ludzi wie, jak tych zmian dokonać. Spory procent z nich nawet podejmuje próby dokonywania zmian. Ale udaje się tylko niektórym. Gdzie jest problem? Jeśli ktoś chce schudnąć musi przejść na dietę, ćwiczyć, pić więcej wody, zrezygnować z bardzo wielu przyjemności. Jeśli ktoś chce mieć zdrowszą cerę, również musi zmienić dietę, stosować maseczki, złuszczanie, kremy. Jeśli ktoś chce być asertywny powinien zapisać się na odpowiednie zajęcia terapeutyczne i potem wprowadzać w życiu to, czego uczy się na ćwiczeniach. Jeśli ktoś chce podnieść kwalifikacje również musi zapisać się na kurs, studia, więcej się uczyć, czytać. Wszystko to można sprowadzić do jednego mianownika: zmiany to nie tylko korzyści, ale także koszty. Aby coś zyskać, należy coś poświęcić. Często przewidywane koszty wydają się zbyt wysokie i przewidywane korzyści nie pokrywają ich. Czasami nawet po rozpoczęciu zmian efekty nie pojawiają się w tempie, w jakim oczekujemy. I po pierwszym entuzjastycznym zrywie następuje kryzys.

Dlatego warto na drodze do dużego celu, wyznaczyć sobie mniejsze po drodze, które łatwiej osiągnąć. Niewielu ludzi podejmując zmiany zdaje sobie sprawę z tego, na jaką ciężką próbę się wystawiają i ile ich to będzie kosztować wysiłku i wyrzeczeń. I bardzo często zapomina się o najważniejszym: zmiana nie jest pracą na miesiąc, pół roku czy nawet rok. Aby powiedzieć, że zmiana jest trwała trzeba nad nią pracować każdego dnia. Bo zmiana nie dotyczy ani ubytku kilogramów, ani ładniejszej cery, to jest efekt, zmiana polega na trwałym zmienieniu swoich nawyków, czy to żywieniowych, czy trybu życia, czy sposobów zachowywania się w trudnych sytuacjach, wtedy efekt się utrwali. Człowiek jest istotą złożoną i połączoną we wszystkich sferach swego bytu: strona psychiczna łączy się z fizyczną, intelektualną, emocjonalną i duchową. Schudnięcie 10 kilogramów to nie tylko lepsza figura, zazwyczaj dostaje się w bonusie także lepsze samopoczucie, ładniejszą cerę, lepsze wyniki badań i większą pewność siebie. Ale każdy dietetyk, czy lekarz powie, że najlepszą metodą jest powolna utrata wagi i stała zmiana przyzwyczajeń żywieniowo-ruchowych aniżeli błyskawiczna dieta cud. Podobnie jest z emocjami. Tłumionych przez lata emocji nie da się odkryć i nauczyć w miesiąc. Terapeuci zalecają prowadzić dzienniczki uczuć, aby nauczyć się w ogóle rozpoznawać, jakie emocje się pojawiają, jak często i jakie im towarzyszą myśli i reakcje organizmu. Asertywności też się należy uczyć poprzez treningi, najpierw pod okiem profesjonalistów, później we własnym życiu.

Reasumując ja swoją zmianę, jako trwałą określiłam dopiero po roku. Poczułam to całą sobą, zauważyłam, że inaczej reaguję niż kiedyś, inaczej podchodzę do „nieszczęść”, inaczej traktuję siebie. Ale to nie znaczy, że teraz mogę wpaść w samo zachwyt i nic nie robić. Nadal pracuję nad swoim podejściem do siebie, nastawieniem do życia, relacjami z innymi ludźmi. Pracuję nad swoją wewnętrzną siłą i obecnie nad nową figurą. Zauważyłam, że osiągając jeden z celów, pojawia się u mnie potrzeba nie tylko dbania o efekt, ale radość z sukcesu. A apetyt mi rośnie w ramach jedzenia jak mówi przysłowie. Obecnie najlepiej to widać w ustaleniu, ile chcę ważyć przed najbliższymi wakacjami. I to chciałam, już osiągnęłam, a teraz podnoszę sobie poprzeczkę i wierzę, że to jest możliwe. W innych dziedzinach też dokonałam rzeczy, które rok temu wydawały mi się dla mnie niemożliwe. One były możliwe, ale potrzebowałam czasu, aby zmienić swoje nastawienie. Jest kilka rzeczy w moim życiu, które wydają mi się jeszcze niemożliwe, ale uważam, że to tylko kwestia czasu, kiedy spojrzę na nie z innej perspektywy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz