sobota, 25 kwietnia 2015

Wyrażanie złości


Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły… ten fragment wiersza Brzechwy, chyba każdy zna. Dziś postanowiłam napisać troszkę o złości. Jak wiemy, jest to emocja, co, do której poglądy ludzkości ewoluują. W dawnych czasach, kiedyś będąc osobą dystyngowaną z wyższych sfer, złościć się nie wypadało, tudzież jeśli już się zdarzało, to musiała to być złość zgodna z obowiązującą etykietą. Tajemnicą jest, co działo się ze złością w alkowach. Dziś różne szkoły psychologiczne i terapeutyczne mają różne podejścia do wyrażania złości. Ale korzenie złości sięgają o wiele dalej, bowiem jej początki to ludzie niemal pierwotni. Wtedy złość była potrzebna do przetrwania, polowania i obrony. Wyrażanie swoich emocji, w tym złości ma spory udział w zdominowaniu naszej planety przez homo sapiens. I tak pozostało do dziś, złość daje człowiekowi siłę, przygotowuje go do walki. Tyle, że nasi przodkowie złością napędzali maczugi, a człowiek obecny często napędza nią stres i destrukcję.

Pozytywne widzenie złości
Złość ma plusy. Po pierwsze, wyzwala ładunek energetyczny do podjęcia działania. Jak chociażby obrona własnych granic. Nie tylko w dosłownym sensie fizycznym, ale przede wszystkim granic psychologicznych, obrony własnego zdania, własnej godności. Drugi płynący z tego wniosek, to, że złość także pobudza pragnienie wyrównania straty, czyli dążenia do sprawiedliwości w subiektywnym ujęciu. No i trzeci plus: wyrażanie złości jest zdrowe, ponieważ panuje pogląd, że tłumienie złości znacznie pogarsza nasz stan zdrowia, może doprowadzić do autodestrukcji, nienawiści i karania siebie, depresji, a nawet i samobójstwa w skrajnych przypadkach. Tłumienie złości może też przyspieszyć powstanie nadciśnienia i chorób serca. Jeszcze inny aspekt otwartego wyrażania złości, mówi, że dzięki temu pokazuje się swoją szczerość.

Negatywny obraz złości
Powinnam tu obalić teraz wszystkie wcześniej napisane stwierdzenia i w pewnym sensie tak zrobię. Po pierwsze złość jest emocją, która najprostszą drogą prowadzi do agresji, przemocy i gwałtu. Okazywana złość, zawsze w relacji z drugą osobą też prowadzi do wystąpienia u niej złości, a najbardziej cierpią na tym stosunki międzyludzkie. Społeczeństwa, gdzie gloryfikuje się otwarte wyrażanie złości, pisze się książki, kręci filmy są zazwyczaj społeczeństwami o wysokim wskaźniku przestępczości i śmiertelności. Jak na przykład Amerykanie. Na drugim biegunie są długowieczni, spokojni Japończycy, gdzie promowany jest uśmiech, a otwarte wyrażanie złości nie jest mile widziane. I to chyba wystarczy, jako wyrazisty obraz ciemnej strony złości.

Mój punkt widzenia
O złości napisałam już na: w kręgu uczuć.Dla mnie złość nie jest ani dobra, ani zła. Jest po prostu moja i to ja jestem za nią odpowiedzialna. Zgodzę się z twierdzeniem, że złość rodzi złość, bo sama mam tendencję do jej przejmowania od kogoś, chociaż wiem, jak to zatrzymać, aby nie zamieniło się w „kulę śnieżną”. Pracę ze złością zaczęłam od obserwacji siebie, swojego ciała i swoich myśli, poprzez prowadzenie dzienniczka uczuć. Złość ma różną intensywność od płytkiej irytacji do głębokiej furii. Nikt nie lubi złośników, którzy mało, że się złoszczą często, to jeszcze otwarcie, co odbija się na najbliższych osobach z otoczenia. Tłumienie złości też nie jest najbardziej wskazane, bo wcześniej czy później balon pęknie i nastąpi gwałtowny atak zupełnie bez powodu. Może też być to „zimny” atak, który u mnie objawiał się na przykład uczuciem, że wszystko i wszyscy dokoła działają mi na nerwy. Mój sposób to wyrażanie złości w sposób niekrzywdzący ani siebie, ani innych. Pierwszą czynnością jest ustalenie czy to, co czuję jest złością i z jakiego powodu. Jeśli powód można usunąć, to jest następna czynność. Jeśli złość przychodzi w towarzystwie innej osoby, albo osób, mówię o tym, że coś spowodowało moją złość, ale nie „wyładowuję jej” na innych. Jeśli poziom energii, jaką otrzymuję z emocją złości jest tak duży, że po prostu muszę coś zrobić, robię to co odkładałam na później, albo to, co pozwoli mi rozładować złość. Najczęściej są to różnorakie formy aktywności fizycznej, od mycia okien do dwugodzinnego spaceru. Jaką mam z tego korzyść? Po pierwsze energię, którą otrzymuję do złości do walki, wykorzystuję na inne cele. Po drugie, zazwyczaj mam z tego dodatkowy bonus w postaci satysfakcji z „dobrej roboty”. Ponieważ intensywnie pracuję nad swoim wyglądem, dla mnie każda aktywność fizyczna jest pożyteczna. Oczywiście o ile nie zamienia się w kompulsywne formy. Na tu i teraz mogę napisać z pełną satysfakcją, że nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam złość większą niż irytacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz