poniedziałek, 11 maja 2015

Chce się żyć

Nadszedł maj i wszystko zmienił. Odszedł żal, a powróciło szczęście.

Maj jest dla mnie miesiącem najbardziej wiosennym, najbardziej energetycznym i pobudzającym. Inspirującym do radości. W maju świat zmienia swój wygląd: wtedy na drzewach najintensywniej rosną liście, przyroda dosłownie wybucha zielenią w najbardziej soczystych odcieniach. Maj to również festiwal zapachów i kolorów: magnolie, jaśminy, bzy, czeremchy, kasztany, niezapominajki, tulipany, sasanki, bratki, konwalie, fiołki, rzepak i wiele innych. Idąc na spacer dosłownie czuje się, jak zapach unosi się w powietrzu, a w oczach wirują intensywne kolory.


Aż się chce żyć. Działa to także na gatunek ludzki. W przeciwieństwie do listopada, kiedy wszyscy popadali w przygnębienie, maj zdecydowanie działa jak napój pobudzający. Robi się znacznie cieplej, zimowe rzeczy idą na dno szafy, promyki słoneczka wyciągają na wiosenne spacery, chodzenie z kijkami, bieganie, jazdę rowerem, do wygrzewania się na parkowych ławkach. Na straganach pojawia się świeżą zielenina, warzywa zaczynają nabierać nie tylko kolorów, ale i zapachów. Wszystko to pobudza zmysły, wszelkie układy – od krążeniowego po trawienny i ludzie nabierają życiowego optymizmu. Mijając ludzi w parku, na spacerze, na rowerze, na ulicy widać więcej uśmiechu, więcej życzliwości, więcej radości. Chętniej i więcej mówi się komplementów. Nawet, gdy chodzę po swoich „górkach” z kijkami inni spacerowicze czy biegacze całkiem spontanicznie się do mnie uśmiechają, albo mówią mi „dzień dobry”, mimo, że się nie znamy. Mój uśmiech nikogo nie drażni, nikt nie patrzy się na mnie jakbym się z choinki urwała. Nawet ci, którzy zwyczajowo narzekają, marudzą i czarno widzą przyszłość, robią to jakby w bardziej lightowej wersji. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że bardziej to robią z nawyku, niż z potrzeby.

Maj jest także nazywany miesiącem zakochanych, chyba właśnie dlatego, że ludzie robią się bardziej otwarci i zwyczajnie bardziej empatyczni. Otwierając swoje serce, łatwiej zobaczyć miłość tuż obok. Maj pobudza wewnętrzną wrażliwość i umiejętność dostrzegania w innych dobra, co przekłada się na pozytywne widzenie innej osoby. Kolory maja sprzyjają euforii i wtedy ta jedyna osoba nagle pojawia się na drodze, jak gdyby nigdy nic. Po prostu przyciąga ją fascynacja i miłość.

Mnie maj bardzo cieszy. Bardzo lubię zapach bzów. Jest słodki i upajający, przechodząc obok alejek z bzami czuję się prawie jak w raju. Zatrzymuję się czasem w takich miejscach na pięciominutowy odpoczynek i po prostu głęboko oddycham chłonąc ten cudowny zapach. Gdyby bez nie umierał tak szybko w wazonie, znosiłabym pewnie jego naręcza do mieszkania. Kawałek lasu, po którym chodzę przez ostatnie dwa tygodnie zmienił się diametralnie. W kwietniu był jeszcze martwy, pączki były malutkie, a jedynymi zwiastunami wiosny były cytrynowe motyle i słoneczne promienie. Teraz to oaza zieleni, do tego w runie pojawiły się leśne fiołki i konwalie. Przyroda napełniła się radością.


A po co o tym piszę? Bo maj jest miesiącem, w którym umocniłam się w swojej zmianie siebie. Życie jest piękne i pełne energii, nawet w takie gorsze troszkę dni. Podobają mi się nawet majowe burze i deszcze, choćby dlatego, że po nich naprawdę świat pachnie na nowo. Rozkwit przyrody powoduje rozkwit mojej wewnętrznej optymistki. Sukces smakuje dużo lepiej. Chce się żyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz