Mężczyźni i kobiety znają o jeden język więcej, o którym nie wiedzą – mowę płci przeciwnej. Dlatego się porozumiewają
Aleksander Świętochłowski
Wywołując kolejny raz temat relacji damsko-męskich,
chciałabym przyjrzeć się, z czego wynikają małe nieporozumienia, które prowadzą
do kolejnych, przeradzają się w większe konflikty, aż okazuje się przestajemy
się rozumieć. Częściowo wyjaśniałam to przy poście o komunikacji .
Sporo nieporozumień wynika właśnie tego, że tylko mówimy do siebie zamiast
rozmawiać i słuchamy zamiast usłyszeć. Ale dlaczego tak jest? Czy to wynika z
niechęci do dialogu, czy braku umiejętności wyrażania komunikatów, a może po
prostu z różnic między kobietami a mężczyznami?
To jak są skonstruowane nasze
umysły sprawia, że na ten sam fakt patrzymy zupełnie inaczej i interpretujemy inaczej
te same słowa. Jako przykład podam zwrot: posprzątaj
pokój. Dla mężczyzny pod tym zwrotem może się kryć pozbieranie swoich ubrań
z mebli i opróżnienie popielniczki. Dla kobiety zaś to zazwyczaj oznacza prawie
generalne porządki, czyli powycieranie kurzy, wytrzepanie dywanu, umycie okna,
poukładanie w szafach. I jeśli kobieta poprosi partnera o posprzątanie pokoju,
wróci i zobaczy, że on siedzi na kanapie i tylko ubrania są schowane, uruchamia
się u niej od razu mechanizm: wrr… i przystępuje do atakowania, pretensji,
wypominania. A ten nasz biedny mężczyzna robi wielkie oczy i nie rozumie czego
ona od niego chce, przecież posprzątał pokój. Przez tą kobiecą tyradę, (bo ona
mówi, mówi, mówi…) trudno mu się przebić, więc zrobi, to co mu zrobić
najwygodniej, czyli zlekceważy i zacznie myśleć o niczym. A to tylko spotęguje
złość kobiety i ciche dni gotowe. Na dodatek żadna ze stron nie rozumie
dlaczego.
Moja babcia mówiła na to, że mężczyźni myślą prosto, a
kobiety na okrągło. I faktycznie coś w tym jest. Kobiety są bardziej
emocjonalne, mężczyźni reagują w bardziej stoicki sposób. Zazwyczaj kobiety
mówią dłużej i barwniej, używając więcej przymiotników, nadając słowom ładunek
emocjonalny. Naukowcy amerykańscy odkryli, że odpowiedzialne jest za to
wydzielanie pewnego rodzaju białka, którego kobiety wydzielają więcej, przez co
są bardziej rozmowne. I kobiety po prostu lubią mówić, sprawia im to taką samą
przyjemność jak mężczyźnie myślenie o seksie. To, co przeciętny mężczyzna jest
w stanie wyrazić jednym zdaniem, kobieta przekazuje w co najmniej trzech. Nie
bierze też pod uwagę, że mężczyzna podobnie słucha jak mówi. Zatem wyłącza mu
się koncentracja tak mniej więcej po 2-3 zdaniach kobiecej wypowiedzi, i potem to,
co słyszy, zaczyna brzmieć jak monotonny szum. Albo jak to jeden mężczyzna mi
powiedział: jak gdakanie kury. Zatem najważniejsze komendy należałoby
precyzyjnie wydać w pierwszych trzech zdaniach. Albo przynajmniej robić przerwy
w wypowiedzi i pozwolić się zresetować koncentracji naszego mężczyzny.
Oprócz
tego ile i jak mówi kobieta, to, o czym mówi też powoduje masę nieporozumień.
Mężczyźni skupiają się na konkretnych faktach, kobiety są w stanie mówić o
kilku rzeczach naraz, robić dygresje, aluzje, dorzucać wspomnienia i opinię
innych. W rezultacie trudno się porozumieć, bo mężczyzna usiłując uporządkować
fakty, które chce przekazać mu kobieta, może zapomnieć niektórych, jeśli jest
ich zbyt wiele. Idealnym przykładem tego źródła nieporozumień na linii kobieta
– mężczyzna był odcinek „Rodziny zastępczej”, w który Alutka zarzuciła Jędruli,
że jej w ogóle nie słucha i postanowiła mu zrobić egzamin pod koniec tygodnia.
Mimo, że mąż się starał słuchać i zapamiętać, co mówi do niego żona, nie
udawało mu się. Musiał w końcu użyć środków audiowizualnych i po prostu ją
nagrywał. Z nagrań potem wyłuskał fakty i dzięki temu mógł odpowiedzieć jak
miał na imię pudelek cioci.
I druga powiązana z tym kwestia: wyrażanie emocji. Kobiety
rozładowują emocje poprzez mówienie o nich. Potrafimy je pięknie nazwać,
barwnie opisać myśli, jakie im towarzyszą, nawiązać do wcześniejszych, bez
względu na to czy to radość, czy złość, smutek… Natomiast mężczyzna zwyczajnie
powie: jestem zły, szef mnie wkurzył, daj
mi spokój. Dokładnie tak powiedział do mnie kiedyś mój mąż. Powiedział mi
dokładnie co czuje, dlaczego i czego ode mnie oczekuje. I jako mądra żona po
terapii, zrobiłam to. Zajęłam się swoimi sprawami, dopóki mojemu mężowi nie
przeszło. A jeszcze rok temu postąpiłabym pewnie według swojego kobiecego
schematu, czyli, bym się do niego przyczepiła i wypytywała: a dlaczego? a co ci
powiedział? a czy nie mogłeś tego przedyskutować? a czemu nie tak? W rezultacie
pewnie mąż by się zrobił jeszcze bardziej zły, powiedziałby mi coś niemiłego i
byłoby mi przykro. Konstrukcja mężczyzny pozwala mu z dumą mówić o sukcesach i
przyjemnościach, ale do porażek, problemów i przykrości podchodzi z dystansem,
chce o nich jak najszybciej przestać myśleć i wspominać. Jak mężczyzna mówi
koniec tematu, to oznacza koniec tematu i nic więcej. Nie chce już tego więcej
wracać ani analizować.
Tak dokładnie. Jak koniec tematu to koniec. Opis schematu perfekcyjny. dorzucając do tych wszystkich pytań stwierdzenia w stylu : " nie doceniają cię, traktują Cię jak dzieciaka, boisz się im postawić?" itp. W tym momencie jest po facecie....a jakby to wyglądało w drugą stronę?
OdpowiedzUsuńJeśli mężczyzna przychodzi do domu zły, wiadomo, że ma podniesione ciśnienie, poziom testosteronu i jest niczym tygrys szykujący się do skoku. Drażnienie go w tym momencie to nie najmądrzejszy pomysł, ale kobiety bardzo często zdają się tego nie dostrzegać, bo nie zauważają, że to jest drażnienie. My musimy emocje z siebie wylać poprzez mówienie o nich, czasami w sposób przypominający serię z karabinu. Więc to nasze drążenie tematu, ma wam pomóc rozładować emocje poprzez serię pytań pomocniczych. Bo my się ich tak pozbywamy. Więc automatycznie nosimy w sobie przekonanie, że u mężczyzn to działa tak samo. A jak już mi wiadomo nie działa...
OdpowiedzUsuńO tym jak to jest, gdy kobieta przychodzi zła, będzie następny post:)