poniedziałek, 21 lipca 2014

Teraz...

Pewnego marcowego dnia stanęłam przed lustrem i poczułam się niezadowolona z siebie. Gruba, wstrętna, stara baba. Włosy jak siano, które u nasady się przetłuszczają. Skóra szara, matowa, bezbarwna jak moje życie… Ale czy ja coś z tym robię? Ano właśnie… Zapuściłam się, jestem niezadowolona, ale jednocześnie nie chce mi się nic z tym robić. Trudno mi się zmobilizować nawet do poprawienia się choćby kondycyjnie. Stoję przed lustrem, popadam w depresję i tępotę… Albo zbieram się godzinę zanim wyjdę z domu i zamiast zaplanowanych 3 kilometrów wracam po połowie, bo zimno, bo mi się nie chce, bo wieje, bo coś boli… Nie jem wprawdzie bardzo dużo, ale za to byle jak i żyję też byle jak. I tamtego wiosennego dnia terapeuta mnie się zapytał, co musi nastąpić, abym przestała planować marzeniowo, a zaczęła podejmować konkretne działania. Odpowiedziałam, że muszę dostać przebłysku…



- A dlaczego nie teraz???
Mój terapeuta doskonale wiedział jak zamieszać mi w głowie, bo przebłysk nastąpił. Nie zaczęłam zmieniać życia drogą rewolucji, tylko metodą małych kroczków. Pierwszy raz mówiłam o SOBIE, a nie o sobie przez pryzmat mojego alkoholika. Ale terapeuta miał rację. Przecież potrafię się zmienić, raz już tak zrobiłam. Mam czas, umiejętności, warunki… No, więc co stoi na przeszkodzie? Jedynie ja sama. Brak motywacji, albo zwyczajne odpuszczenie sobie. A przecież życie nie kończy się w wieku 40. lat, przecież moje życie może się dopiero teraz zacząć…

Zmieniać zaczęłam od momentu wyjścia z gabinetu. Po drodze do domu kupiłam sobie 2 butelki wody mineralnej. Opracowałam sobie plan minimum w dbaniu o siebie, który muszę codziennie zrealizować. Pod pojęciem „minimum” ujęłam to, co jestem w stanie zrobić dla siebie choćby się waliło, paliło i cały świat był przeciw mnie. Plan działa, mam czasami trudne dni, ale to minimum zawsze osiągam. Zmieniłam tryb życia – spacery, rower, nordnic walking – uprawiam to dla przyjemności, nie z przymusu, więc sprawia mi to radość, odpręża, pozwala nabrać energii. Ustąpiło większość dolegliwości zdrowotnych. Medytuję, gdy czuję taką potrzebę. Z diety wyrzuciłam to, co mi najbardziej szkodziło na figurę, czyli słodkie i tłuste. Zaczęłam dbać o własne ciało stosując kosmetyki. Wróciłam do pielęgnowania swoich pasji. A przede wszystkim zaczęłam kochać sama siebie. I wreszcie w swoim towarzystwie czuję się dobrze.

Teraz jestem inną osobą, zupełnie nową ja, widzę to sama i słyszę od znajomych. I bardzo mnie to cieszy.

1 komentarz:

  1. I tutaj właśnie świetnie pokazujesz w jaki sposób DOKONYWAĆ SKUTECZNYCH ZMIAN w swoim życiu:-) Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki:-) Teraz już możesz o sobie powiedzieć NOWA JA :-)

    OdpowiedzUsuń