Jakiś miesiąc temu, opróżniałam kieszenie koszuli męża, żeby ją wrzucić do prania i wpadła mi kartka z jego tematami na terapię. Pierwszy, na którym zatrzymałam oko brzmiał: Jakim chciałbyś być zwierzęciem i dlaczego?
- Ty to masz fajne tematy na grupie – powiedziałam oddając mu kartkę – a mi każą pisać same trudne rzeczy o uczuciach, wartościach, współżyciu z ludźmi…
- A co Ty widzisz w tym fajnego, wymyślają po prostu – usłyszałam w odpowiedzi.
- Jakim chciałabym być zwierzęciem? Temat świetny, mogę odpowiedzieć od razu… chciałbym być kotem…
- Jakoś mnie to nie dziwi…
Potem wymieniłam całą listę powodów dlaczego chciałbym być kotem i o rozmowie zapomniałam, aż do teraz. Obecnie w trakcie rozmyślania nad moim rozwojem, pytanie powróciło mi w głowie i zaczęłam się zastanawiać, co to ma wspólnego z terapią i rozwojem osobistym, bo coś wspólnego mieć musi. Zmusza do myślenia o sobie? Pozwala wypłynąć marzeniom? Ma zmienić sposób postrzegania siebie? Może pozwoli odsłonić ukryte pragnienia? A potem przypomniałam sobie pewną chińską mądrość, która mówi: "To jest zwierzę, które kryje się w Twoim sercu".
Gdyby terapeuta zapytał mnie jakim zwierzęciem chciałabym być - odpowiedziałabym, że psem. Tylko martwi mnie to, że może to oznaczać, że ciągle jestem podatna na tresurę... :-(
OdpowiedzUsuń