poniedziałek, 27 października 2014

Bliskość w związku

„Nie możemy naprawdę kogoś kochać, jeśli się z nim nigdy nie śmiejemy.”
Agnes Repplier

Bliskość nie jest zupełnie jednoznaczna. I gdyby zadać ludziom pytanie: czym jest dla Ciebie bliskość z partnerem, padłyby różne odpowiedzi. Jest bardzo trudne pytanie, ponieważ bliskość jest wieloaspektowa. Partner staje się nam bliski i nagle pojawia się chęć ciągłego przebywania razem, tak typowa dla pierwszych dwóch faz związku: zakochania i romantycznych początków. Wtedy dominuje fascynacja sobą, namiętność zachwyt, dwoje ludzi się niemal izoluje od reszty społeczeństwa i chce być tylko ze sobą. Ale ten etap izolacji przemija i dwoje ludzi wraca na łono społeczeństwa już, jako para. I nagle pojawia się potrzeba odnowienia więzi z przyjaciółmi, przebywania z innymi ludźmi.
Jednak on ma swoich kumpli, ona swoje przyjaciółki i trudno im jest się wzajemnie zaakceptować. Pojawia się grono znajomych, którzy stają się wspólni, ale są też tacy, których chcemy mieć na wyłączność. I pojawia się dylemat: jak pogodzić chęć bliskości w związku z pragnieniem wolności jednostki. Dlaczego ona nie może się pogodzić, że on czasami chce wyruszyć na eskapadę z kumplem, albo sam, nie chce jej towarzystwa. Ale jednocześnie nie rozumie, dlaczego on się dąsa, gdy sama woli w sobotni poranek babską jogę, zamiast jego towarzystwa. A to jest właśnie dysonans, między pragnieniem posiadania partnera blisko i zawsze, a jednocześnie szanowania jego przestrzeni psychologicznej, prawa do posiadania własnych zainteresowań i przyjaciół. Aby relacje między partnerami były zdrowe, potrzebna jest prawdziwa bliskość w związku przejawiająca poprzez: wzajemną akceptację, otwartość i zaufanie.

W odpowiedziach na pytanie postawione na początku, często pojawiałaby się odpowiedziach bliskość fizyczna. Jest to bardzo ważna sprawa w wzajemnych relacjach, seks często jest tematem, na który małżonkowie nie rozmawiają, często zapominając, że łatwo popaść w rutynę. Z upływem czasu preferencje mogą się zmieniać, przyjemność może sprawiać zupełnie coś innego. Każdy powinien się zastanowić, co mu daje satysfakcję, czy w ogóle ją osiąga, czy pobudza do fantazjowania o partnerze. Trudno o głębokie doznania, gdy seks jest traktowany, jako sposób na jesienną depresję, jak obowiązek małżeński, albo powód do zmartwień: czy spełniam wymagania partnera i czy mnie nie porzuci z tego powodu. Dotyk powinien dawać radość i przyjemność. I partner powinien się dowiedzieć, jaki dotyk daje przyjemność, zamiast się domyślać. Ale bliskość fizyczna to nie tylko seks, czyli intymność. Dotykać się można na wiele sposób, nie tylko erotycznie. Obserwując różne pary z rozmaitym stażem i różnym wieku, doszłam do własnego wniosku, że partnerzy, którzy dają sobie całusy na dzień dobry, czy na do widzenia, którzy przytulają się czasem mimochodem w ciągu dnia, którzy na spacerze trzymają się za ręce, który potrafią okazywać sobie czułość przez cały dzień, są ze sobą zwyczajnie szczęśliwsi, rzadziej się kłócą i częściej publicznie chwalą.

Z tych nie seksualnych dotknięć bierze się też bliskość emocjonalna. Zazwyczaj para okazująca sobie czułość, potrafi także okazywać sobie emocje. Nie przez dokonywanie wielkich czynów, czy dawania sobie drogich prezentów, wielkich bukietów kwiatów czy biżuterii, ale przez drobne gesty i proste uprzejmości. Mąż potrafi żonie powiedzieć, że ją kocha zupełnie bez okazji. Wracając do domu może kupić jej jedną róże i powiedzieć, że gdy ją zobaczył pomyślał, że tylko jego żona jest piękniejsza od tej róży. Partnerzy potrafią rozmawiać ze sobą o uczuciach, które czują do siebie nawzajem i emocjach, którym ulegają. Nawet o tych niezbyt przyjemnych jak smutek, złość czy żal. Nie muszą się domyślać, bo partner im powie, co czuje. Potrafią się nawzajem słuchać i rozmawiać, mimo, że kobieta mówi znacznej więcej, nie czuje, że wygłasza monologi, bo maż się skupia i słucha. Dopytują się o szczegóły, uczucia, pocieszają wzajemnie i podnoszą na duchu. Tacy partnerzy też zupełnie inaczej mówią o sobie na zewnątrz związku. Nie opowiadają o partnerze tylko przez pryzmat zmartwień i sytuacji problematycznych, ale mówią o miłych sprawach, doceniają się, mimo, że partnera nie ma obok. Myślą o sobie w ciągu dnia i czasami spontanicznie się komunikują, wysyłając sobie chociażby sms-a.

Może być także bliskość intelektualna, gdy partnerów łączą podobne pasje i zainteresowania, fascynacja sztuką czy muzyką, czytają podobne lektury. Gdy rozmawiając ze sobą wzajemnie wymieniają poglądy i opinie na dany temat, traktując się jak równorzędni partnerzy. Może występować bliskość duchowa, gdy potrafią prowadzić wspólne rozważanie spraw najwyższej wagi, dotyczących sensu życia, kontaktu z Bogiem i stosunku do świata. Gdy pracują w podobnych zawodach może występować bliskość twórcza, gdzie partner może być pierwszym recenzentem, doradcą. Bliskość może pojawić się w każdym obszarze wspólnego życia.

O zdrowej bliskości w związku możemy powiedzieć wtedy, gdy partnerzy zachowując własną autonomię osobistą i dystans psychologiczny potrafią cele w życiu określać i realizować przez pryzmat „my”. Gdy dwie osoby potrafią zaangażować się w działania indywidualne zachowując poczucie bliskości z drugą osobą, gdy szanują swoje uczucia i potrzeby. Gdy ona pozwala mu jeździć na ryby, wiedząc, że sprawia mu to frajdę i radość, przez co korzyść jest obopólna. Bo jak kiedyś powiedziałam, można być blisko siebie pozostając w dwóch różnych częściach domu, miasta, kraju, a nawet świata. Nawiązanie i utrzymanie bliskiej więzi na poziomie uczuć i emocji sprawia, że nawet będąc z daleka od partnera nie czujemy się samotni.

4 komentarze:

  1. Woow.... Tak, tak, tak. ALE.... bo zawsze jakieś jest. Rozmowa, ktora eliminuje domysły, zaufanie, które nie jest 24 h/ dobę wystawiane na próbę, publiczne chwalenie a nie chowanie partnera.... Jak najbardziej jestem za autonomią w związku. Z moich obserwacji wynika, iż wiele związków autonomicznych partnerów z biegiem czasu spędza życie w "samotności " niestety. Sytuacja ta powstaje w skutek znajomych i przyjaciół, przy których jest nam dobrze bo jest radośnie i przyjemnie, bo skupiają się tylko na nas w danym momencie... A wzzwiązku... Hmm, no cóż, zawsze są wspólne problemy, rachunki, obowiązki. Tych niefajnych rzeczy nie dzielimy ze znajomymi i to właśnie często zaburza rzeczywistość, partnerzy zmęczeni problemami życia codziennego oddalają się od siebie, uciekają w " świat idealny" gdzie nie ma problemów przyziemnych typu " a kto wejdzie z psem " czy " wyniesie śmieci" . Nie każdy potrafi zachować zdrowy dystans do " idealnej rzeczywistości" a wtedy zaczynamy stąpać po cienkiej linii. Autonomia jest potrzebna jak powietrze, jednakże nie każdy potrafi sobie z nią poradzić. Znam związki, gdzie od lat 70-siatych aż po dziś dzień partnerzy chodzą na spacery Za rękę, malują się na ulicy, i zawsze wszędzie widzę ich razem a mają już po 70 lat. Mimo wieku jest w ich oczach "szaleńcza" a nawet " nastoletnia" miłość....! I tego im zazdroszczę, bo jak mocneudo być uczucie między nimi, że wytrwali tyle lat i nadal nie mogą bez siebie żyć? Albo posiedli tajemną wiedzę pielęgnacji związku, uczucia. Człowiek czuję się kochany wtedy, gdy wie ( podkreślam wie a nie się domyśla) że ktoś na niego czeka z utęsknieniem, ten sam człowiek wie że kocha, gdy tęskni za swoim partnerem i nie boi się mu tego wyznać. W dzisiejszych czasach mało kogo stać na odwagę by powiedzieć " tak kocham Cię, tęsknię, nie mogę bez Ciebie żyć, często o Tobie myślę " ... Boi się? Czy może problem leży gdzieś indziej? .... Na zakończenie, zazdroszczę temu związkowi z lat 70-tych. Moim marzeniem jest żyć w takim związku aby jedno Za drugim stało murem, rozumiało potknięcia partnera i aby związek opierał się na rozmowie nawet na bardzo trudne i bolesne tematy, aby każdy kto Zna któregokolwiek z partnerów wiedział jak ogromne łączy ich uczucie, bo takie właśnie historie budują zaufanie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Samotność w związku jest mi bardzo bliska i tutaj odpowiedzią jest mój następny post pt. dwie samotności . O pozostałych kwestiach też już wcześniej pisałam, ale skompiluje to odpowiadając na kwestie przez Ciebie poruszane. W rozmowie ważne jest aktywne zaangażowanie obu stron i przestrzeganie zasad komunikacji, czyli nastawienie się na wzajemne słuchanie. Trudno odbyć rozmowę w drzwiach przy porannym rozgardiaszu, trudno rozmawiać przy gotowaniu obiadu, czy przy brzęczących różnych urządzeniach typu telewizor, telefon, laptop i inne rozpraszaczach. Zaufanie jest czymś co się buduje nie słowami, tylko dotrzymanymi obietnicami, utracone raz trzeba mozolnie odbudowywać. Ale na pewno nie powiedziałabym, że jest to wartość na godziny. Związek, a szczególnie małżeństwo jest zawierane przecież na dobre i na złe. Nikt nie obiecuje, że będzie zawsze dobre. Złe też trzeba brać pod uwagę, dlatego przyjaźń między małżonkami jest równie ważna, o ile nie ważniejsza niż miłość. Do świętowania sukcesów, radości zawsze jest mnóstwo znajomych, ale ilu jest chętnych do dawania wsparcia, kiedy jest smutno? Warto sobie zawsze zrobić przegląd i wyciągnąć z tego wnioski. Bez wzajemnej przyjaźni, szacunku i wsparcia chyba niewiele związków zawieranych w latach 70. Zdołałoby przetrwać. Ja osobiście znam dwa. Przetrwały dlatego, że przetrwały właśnie to „złe”. To co napisałam w poście pozwala budować właśnie te wartości. Przecież osoby, którą kochamy nie możemy się wstydzić, bo to by chyba wybrakowana trochę miłość była. Ukrywamy natomiast swoje uzależnienia, więc może trzeba się zastanowić czy to na pewno miłość? A co do autonomii prowadzącej do samotności partnerów… może to tak naprawdę jest forma ucieczki od problemów?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic więcej nie możnaby dodać

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam akurat w odwrotnej kolejności, bo zaczęłam od samotności, ale to trafne spostrzeżenie: kiedy nie ma bliskości, pojawia się samotność mimo, że jesteś z kimś. Przynależny, przypisany, jak część inwentarza. Tak warto mieć własną autonomię, żeby nie przeżyć swojego życia życiem partnera, ale warto ją mieć też dlatego, aby mieć siłę wzmacniać partnera.

    OdpowiedzUsuń