piątek, 3 października 2014

Kobieta i Mężczyzna


"Jak woda i ogień, jak cnota i grzech
Czasami tylko gubili się..."

 Lady Pank "Młode Orły"
Październik na moim blogu postanowiłam zrobić miesiącem KOBIETY i MĘŻCZYZNY. Właśnie tak - kobiety i mężczyzny, jako dwóch odrębnych części tego samego układu. Dopiero będąc razem się dopełniamy i tworzymy związek, z którego jest w stanie powstać nowe życie. Jednocześnie jesteśmy dla siebie stworzeni i tak sobie dalecy, jakbyśmy nie byli tym samym gatunkiem. Chociaż i kobiety i mężczyźni są z ziemi, to czasami myślę, że w powiedzeniu, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, jest jakieś ziarenko prawdy. Różnimy się wyglądem, budową anatomiczną, a nawet nasze mózgi funkcjonują inaczej. Pytaniem najbardziej nurtującym mężczyzn jest: jak Was kobiety zrozumieć? No cóż, najprościej na to odpowiedzieć: kobiety trzeba po prostu kochać. Bo są tylko dwie metody zrozumienia kobiety: pierwsza nie działa, druga nie istnieje.


Mężczyzna, jako samiec homo sapiens jest większy, silniejszy i ma twardszą skórę. Jest bardziej szorstki. I to zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Kobiety są z reguły mniejsze, słabsze i delikatniejsze, ale to natura zrekompensowała większą żywotnością i odpornością na ból. Mężczyźni są sprawniejsi, wydajniejsi, właśnie ze względu na dymorfizm płciowy, celniej rzucają przedmiotami, podniosą znacznie większy ciężar. Za to kobiety lepiej wypadają, jeśli chodzi o precyzję, plastyczność motoryczną i koordynację wzrokowo-ruchową w zakresie małych ruchów wykonywanych podczas czynności manualnych – mają lepszą rękę do szczegółów i detali.

Inaczej myślimy – mężczyźni są logiczni, precyzyjni, technicznie genialni, podczas gdy kobiety są abstrakcyjne (lepiej radzimy sobie z kolorami, kobieta jest w stanie nazwać wszystkie 256 kolorów RGB), emocjonalne i eteryczne. Najlepszym przykładem jest pojęcie 5 minut. Dla mężczyzny oznacza ono 5 jednostek czasowych po 60 sekund. Dla kobiety jest to pojęcie względne. Teoretycznie uznajemy te 5 razy 60 sekund, ale praktyka pokazuje, że to zależy od czynności, którą musimy wykonać. Innymi słowami mówiąc, to ile trwa minuta, zależy od tego, po której stronie toalety się znajdujesz (prawo Balaniego).

Zachowania, jakich się uczymy zależą od wychowania i norm obowiązujących w danym społeczeństwie. Dzieciom automatycznie wpaja się wzorzec męskości i wzorzec kobiecości. Zazwyczaj dla mężczyzny jest zarezerwowana rola „myśliwego z maczugą”, dla kobiety „opiekunki ogniska domowego”. Stąd też mężczyzna jest wychowywany na: aktywnego, odważnego, rozsądnego, pewnego siebie, opanowanego i powściągliwego, natomiast kobieta – jako empatyczna, delikatna, uczuciowa, rozmowna, ciepła, emocjonalna, ostrożna. I potwierdzają to nawet testy naukowe. Mężczyźni są bardziej asertywni, kobiety empatyczne. Może stąd bierze się pogląd, że kobiety się częściej zarażają „fochem” czy złym humorem. One po prostu z natury bardziej się wczuwają w trudną sytuację tej drugiej osoby i też im smutno.

Różnic można wymieniać jeszcze wiele, ale jednak natura to tak właśnie stworzyła, aby gatunek przetrwał. Przecież małżeństwa naszych babek i dziadków były zazwyczaj długotrwałymi związkami. Może obowiązywały inne wzorce zachowań, inne normy, ale to też byli ludzie różnej płci. A obecnie tak wiele nieporozumień jest między płciami, że czasami się dziwię, jak to kiedyś działało. Czy te różnice są teraz większe, bardziej dotkliwie odczuwalne? Czy po prostu się więcej o tym mówi? Ale faktem pozostaje, że nie tylko rośnie sama liczba rozwodów, ale zmienia się też liczba małżeństw zawieranych przez jednego człowieka. Kiedyś rozwód był ostatecznością i na ogół drugie małżeństwo było już bardziej udane, może dojrzalsze. Obecnie „rozwiedziony/a” zaczyna funkcjonować jako stan cywilny na równi z panna/kawaler. Więcej też jest związków niezalegalizowanych, które po 3-4 latach się rozpadają. Czy problem potęguje swobodny styl życia i coraz niższa granica inicjacji seksualnej, czy jednak jest to coś więcej, co sprawia, że przestajemy umieć żyć w związkach? I właśnie źródeł tych drobnych z pozoru nieporozumień postaram się poszukać. Może mój własny związek będzie dzięki temu lepszy?

4 komentarze:

  1. Brawo i szacun za ostatnie zdanie.... Granice przyzwoitosci, rozsądku, chęci naprawy przesunięty się bardzo. Wiele o tym już napisałaś w poprzednim artykule , gdzie mowa była o strachu przed odpowiedzialnoscią. Czekam z niecierpliwością na rozwój tematu... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszą mnie tacy czytelnicy jak Ty, którzy potrafią wyrazić swój pogląd zachowując szacunek do innych:) Tego bloga nie piszę ani dla sławy, ani dla pieniędzy. Piszę go dla rozwoju. Aby coś napisać, zazwyczaj najpierw coś przeczytam, albo z kimś porozmawiam i to staje się bazą do napisania posta. Wnioski, jakie mi się przy pisaniu pojawiają potem staram się realizować, ewentualnie koryguję po zderzeniu z życiem:)

      Usuń
    2. Zazdroszczę Twojemu mężczyźnie! Chciałbym, żeby ktoś o mnie i związek ze mną tak walczył... jak Ty się starasz i walczysz o Swój...

      Usuń
    3. Mój związek prawie się rozpadł przez alkohol. Może to zabrzmi dziwnie, ale ja jednocześnie nie byłam w stanie na męża patrzeć, ale nie umiałam sobie wyobrazić życia bez niego. Typowo uzależnieniowy punkt widzenia:) A choć zmieniam się dla siebie, a nie dla męża, to on zrobił pierwszy krok. Gdy zaczął pracować nad sobą, jego zmiana wpłynęła także na mnie. Dlatego nad relacjami w naszym małżeństwie pracujemy oboje, każde na swój sposób i w swoim tempie. Ja piszę, bo porządkuję sobie myśli w ten sposób i w tekście pisanym łatwiej trzymać mi się tematu. Gdybym to samo zaczęła opowiadać werbalnie, pewnie zamieniłoby się to w typowy słowotok o wszystkim;) Mój mąż wyraża uczucia w skompensowany sposób, ale od czasu do czasu przychodzi do mnie do pokoju, kuchni żeby zwyczajnie pogadać, daje mi w ten sposób znak, że teraz będzie mnie słuchał. Dla mnie jest to sygnał, że to dobry czas do wyrażania uczuć, problemów, myśli, ale jednocześnie staram się panować nad słowotokiem i skupiać się na fakcie, o którym obecnie mówię. Udaje mi się dzięki treningowi przy przypisaniu postów. A zatem powtórzę: zmiany, oczywiście pozytywne najlepiej zacząć od siebie, a prawdopodobnie otoczenie wokół Ciebie też zacznie się zmieniać:).

      Usuń