czwartek, 30 października 2014

Rozwój osobisty a życie rodzinne

 "Znowu w życiu mi nie wyszło, uciec pragnę w wielki sen..."
 Budka Suflera, Sen o Dolinie

Czy rozwój osobisty służy związkowi? Właściwie to odpowiem nieco przewrotnie na to pytanie. Uważam, że związki rozpadają się przez brak rozwoju partnerów. Jest takie powiedzenie: mężczyzna przed ślubem ma nadzieję, że kobieta się nie zmieni, ale ona się zmienia. Kobieta natomiast chce, aby mężczyzna się zmienił, niestety on się nie zmienia. Ile to ma wspólnego z rozwojem osobistym? Wracam w tym do zdefiniowania pojęcia rozwoju. A rozwój to nic innego jak zmiana. Gdy dwoje ludzi postanawia zacząć nowe życie, wchodzą na ścieżkę zmian w swoim życiu. Samo zawarcie związku jest bardzo ważnym wydarzeniem, powodującym dużą ilość zmian: wspólne mieszkanie, poznanie siebie, zaakceptowanie nawyków i rytuałów. Decydując się na taki krok, każdy musi pamiętać, że to konieczność zmian – najważniejsza z nich to taka, że zmienia się sposób postrzegania siebie – „Ja” zaczyna być „My”. Ale „My” też musi się rozwijać.

W poście o bliskości przedstawiłam tezę, że w każdym związku partnerzy powinni znaleźć własne cele i własną przestrzeń na rozwój. A teraz tą tezę rozwinę. Rozwój osobisty dla każdego oznacza coś zupełnie innego, ale jego konsekwencją są zmiany. Istotą tych zmian jest to, że dotyczą obojga. Nawet indywidualne zmiany jednej osoby, mają wpływ na obie. Osoby, które cenią sobie własną wolność, własną karierę i własne ego powinny zdawać sobie sprawę, że w związku są bardzo trudnym partnerem, wymagającym i dominującym. Decydując się na bycie z drugą osobą, pozostają odpowiedzialni za swoje decyzje, ale także muszą podjąć odpowiedzialność za związek i relacje z partnerem, który także ma swoje potrzeby i marzenia. Zatem rozwój w kierunku „ja” powinien być równoważony przez rozwój kierunku „my”. Osobiście uważam, że każda osoba potrzebuje wolności i ma prawo do robienia tego co sprawia jej przyjemność, ale decydując się na związek powinna uszanować prawa i potrzeby partnera. Zatem podążając drogą rozwoju powinna wziąć męża/żonę za rękę w tą podróż.

Następną kwestią jest poświęcanie jednej strony, aby pomóc drugiej w rozwoju. Są sytuacje, gdzie jedno chce pójść na drogi kurs. Postanawiają razem zacisnąć pasa, zrezygnować z czegoś co chcieli kupić, aby opłacić kurs. I tutaj powinno zadziałać coś tak prostego jak reguła wzajemności. Obie strony powinny dbać o zaspokajanie swoich potrzeb. Powinni robić coś tylko dla siebie i powinni robić coś wspólnie. I w tym miejscu mam jeszcze jedno ważne spostrzeżenie. Partner, który nauczył się dawać, często nie potrafi zastosować reguły wzajemności. Usiłuje ją wyegzekwować dając jeszcze więcej, co skutkuje odwrotnie czyli  pozwala partnerowi  brać jeszcze więcej. Jeśli w ten sposób w pozycję uległą wejdzie osoba, która ma kłopoty z pewnością siebie, wpada w swego rodzaju pułapkę. Z jednej strony trzyma swoje poświęcenie dla związku niczym sztandar „teraz mi się należy”, ale z drugiej strony nie potrafi sięgnąć po swoje. Zajmuje swoją bierną pozycję, oczekując od partnera wzajemności, ale z drugiej strony nie komunikuje mu swoich potrzeb, uważając, że powinien się przecież domyślić. Ma potrzeby, ale nie umie ich wyrazić, co powoduje że wpada w frustrację, a tym samym w coś w rodzaju błędnego koła.    

Kolejną kwestią jest samo postrzeganie znaczenia słowa rozwój. Najczęściej utożsamia się go z karierą zawodową, kształceniem umiejętności i podnoszeniem kwalifikacji. Zatem praca i nauka. A co z resztą? Rozwój odbywa się we wszystkich sferach życia i powinien być zrównoważony. Dla jednej osoby najważniejszą wartością jest praca, ale dla innej już rodzina. I wtedy rozwój skierowany jest w dbanie o rodzinę: budowanie satysfakcjonujących relacji, wspólne spędzanie wolnego czasu, wspólne wypady za miasto, budowa własnego gniazda. Są osoby, które szczególnie dbają o swoje ciało. Są osoby, których pasją jest bieganie czy inny rodzaj sportu. Są wielbiciele gotowania. Pasjonaci ogrodnictwa. Miłośnicy robienia na drutach. Majsterkowicze garażowi. Każdy ma jakieś zainteresowania indywidualne. W szarości codziennej zapominamy zupełnie, że rozwój własnych zainteresowań to jest jak najbardziej rozwój osobisty, który daje mnóstwo satysfakcji. Każdy partner powinien będąc w związku zadbać o: własne zdrowie, także równowagę psychiczną, wyznaczyć swój obszar komfortu psychicznego, wyrażanie własnych emocji, własnych uczuć, które powinny być w równym stopniu ważne jak uczucia partnera; spełnianie swoich potrzeb, zamiast je spychać na dalszy plan, dla wspólnego dobra. Zapewnić sobie odrobinę samotności i możliwości odpoczynku od zgiełku rodzinnego. Nauczyć się nie ulegać manipulacjom i nastojom partnera, przyjmować krytykę czy sprzeciw, wyrażać prośby, jednocześnie pamiętając, że nie zawsze możliwe jest ich spełnienie. Ujmując to w jednym zdaniu: każdy powinien pielęgnować poczucie własnej wartości.

I chociaż to brzmi jakbym powiedziała, że trzeba być egoistą, to tak nie jest. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta: najpierw trzeba zadbać o siebie, żeby mieć siłę dbać o rodzinę. Aby drzewo było mocne, musi być dobrze ukorzenione. Osoba, która ma niskie poczucie własnej wartości nie będzie podporą w czasie burzy: raczej złamie się przy pierwszym podmuchu. Osoba, która będzie się czuła nieszczęśliwa w swoim ciele, nie będzie potrafiła dać szczęścia w miłości. Osoba, żyjąca w poczuciu bezradności, nie będzie potrafiła zmierzyć się z problemem partnera. Osoba nie potrafiąca wyrażać swoich emocji będzie przejmowała emocje partnera. Przykłady można mnożyć, aby uzasadnić konieczność własnego rozwoju. Ale będąc w związku należy pamiętać, że przestało się żyć tylko na swój rachunek. Partner też powinien się rozwijać i potrzebuje wsparcia, szacunku i wzajemności. ROZWÓJ „JA” I ROZWÓJ „MY”, POWINNY BYĆ ZRÓWNOWAŻONE.

3 komentarze:

  1. Tak, Tak, Tak. Trzy razy tak. Najgorsze przypadki to takie, co same nie chcą, a innym nie dadzą. Marudy użalające się nad sobą i wypominające partnerowi, że jest szczęśliwy. Przebrzydłe mięczaki oplatające mackami i ściągające na dno. Jak się ma takiego w domu, to czasem się odechciewa. Chociaż nie pomyślałam, że skoro mięczak sam nie chce nic dla siebie zrobić to trzeba go kijem popchnąć. Bo wsparcia w inny sposób sobie nie wyobrażam.
    Bardzo popieram konieczność rozwijania związku, a nie osiadania się w mule, bo skoro tak jest wygodnie, to nie będę nic zmieniał. A potem tylko depresja, jak przychodzą święta i trzeba nową koszulę kupić, bo stara nie chce się dopiąć. A to nic innego jak nie dbanie o siebie... Piwo, chipsy i telewizor albo komputer jako najlepszy sposób spędzania wieczorów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnoszę wrażenie, że nie lubisz własnego partnera:) A rozmawialiście kiedyś o swoich potrzebach, aspiracjach, marzeniach, planach?

      Usuń
  2. Dr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.

    OdpowiedzUsuń