niedziela, 29 marca 2015

Zasługuję na miłość


Zarówno z deficytów emocjonalnych jak i przeżyć z dzieciństwa, bierze się problem z poczuciem własnej wartości jako człowieka. Niewiele osób potrafi powiedzieć o sobie: jestem wartościowy. Większość buduje zdanie złożone: jestem wartościowy, ponieważ jestem dobrym przyjacielem. Jestem wartościowy, bo dzieci mnie potrzebują. Potwierdzenia wartości szuka się w relacjach z innymi ludźmi.


Zdanie „czy zasługuję na miłość, pomimo odrzucenia?” od razu sugeruje niedostatek poczucia wartości. Osoba, która akceptuje siebie powie: zasługuję na miłość. Ona to wie, wierzy, że tak jest. Wie, że nie musi trzymać się kurczowo jednego związku czy to z lęku przed samotnością, czy przed prawdziwą bliskością. Dodanie „czy” zmienia sens tego zwrotu, zaczyna wartościować, oceniać. Czy jestem dość dobra, czy jestem dość mądra, czy jestem dość atrakcyjna, czy robię wszystko, co mogę,  aby na  miłość sobie zasłużyć. Stare przysłowie pszczół mówi, że miłość i szczęście to dwie wartości, które można pomnożyć, gdy się nimi dzieli. Dzielenie oznacza, że część zostawiamy sobie, a część oddajemy komuś. Powiedzeniu o dwóch połówkach jabłka nie jest bezpodstawne, sugeruje właśnie dzielenie miłości. Miłość nałogowa natomiast ofiaruje. Tak jak i ja ofiarowałam to co miałam najcenniejsze na ołtarzu miłości: samą siebie. I dla mnie już nic nie zostało. Mój rezerwuar miłości się opróżnił, a nie kochając siebie, nie potrafiłam go powrotem napełnić. Uzależnienie od miłości ma kilka wzorców: miłość obsesyjna, współuzależnienie, zauroczenie i fantazjowanie, współistniejący seksoholizm i miłość ambiwalentna. Każda z nich jest toksyczna bowiem angażuje czas, emocje uzależnienie od drugiej osoby. Miłość przestaje być uczuciem samym w sobie, ale służy do regulowania własnych emocji i odcinania się od nieprzyjemnych uczuć.

Przyczyną nałogowej miłości jest odrzucenie, wykluczenie, lęk przed samotnością. Nie tylko zdrada lub odrzucenie przez poprzedniego partnera, ale głownie deficyty wyniesione już z dzieciństwa. Zasługiwać na miłość nauczyłam się bowiem od najmłodszych lat. Relacje z rodzicami, kontakty w rodzeństwem i rówieśnikami w szkole, zdarzenia losowe i choroby własne lub bliskich to wszystko zdeterminowało mój rozwój w życiu dorosłym. Na to co się wydarzyło wtedy nie mam już wpływu, ale na to jak sobie z tymi deficytami radzę obecnie już mam wpływ. Życie z alkoholikiem chociaż było cierpieniem to regulowało mój deficyt poczucia własnej wartości i odsuwało lęk przed samotnością. Cierpliwie znosiłam, jak mój mąż zdradzał mnie z butelką. Bo znalazłam kogoś kto mnie pokochał i komu byłam potrzebna. Swoją wartość oceniałam przez pryzmat przydatności alkoholikowi, nie bacząc na koszty jakie ponosiłam.

Dziś po prostu wiem, że zasługuję na miłość, bowiem potrafię się nią dzielić. Wiem, że na świecie jest jedna osoba, która kocha mnie mimo wszystko i nigdy nie przestanie. I jestem to ja. Nauczyłam się również kochać innych ludzi. Kocham ich takimi, jakimi są. Przestałam usiłować ich zmieniać. Moi najbliżsi są tylko ludźmi i mają swoje przywary, tak jak i ja je mam. Nie oceniam wartości człowieka przez pryzmat ich zachowań, bowiem czasami zachowania wynikają z sytuacji, choroby czy uzależnienia. Mam także nowego męża, mimo, że nie wzięłam rozwodu. Kocham teraz człowieka, a nie alkohol, który nim kierował. Tego człowieka, którego nie dostrzegałam oceniając tylko zachowania pod wpływem alkoholu. Raz miał twarz anioła, raz demona, ale żadna nie była prawdziwa. Teraz odzyskał twarz człowieka. Człowieka, który ma wady. Wady, które czasami mnie irytują. Ale skoro byłam w stanie zaakceptować swoje wady, to akceptacja wad ukochanego poszła znacznie łatwiej. Więc mogę z całkowitą pewnością powiedzieć, zasługuję na miłość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz