wtorek, 11 listopada 2014

Jeśli czegoś chcesz…

Chcę się zmienić. Jak to zrobić, mam sobie powtarzać to bez przerwy? Jeśli czegoś chcę, jeśli czegoś pragnę, tak chcę i pragnę bardzo mocno, całą sobą, wierzę, że się uda, nie powątpiewam… Powtarzam codziennie. To dlaczego nic się nie zmienia?

Prawdopodobnie wielu ludzi budzi się z takim pytaniem co rano. To nie działa, bo nic się nie zmienia. Odpowiem przecząco. Zmienia się. Każdego dnia budzimy się starsi o jeden dzień. Zmiana nastąpiła.
- Aleś wymyśliła!!! – powie mój pesymista – aż się uśmiałem.
- To dobrze – odpowiem z przekąsem – ponieważ śmiech to zdrowie, to będziesz czuł się lepiej. Opowiedz o tym koledze, pośmiejcie się razem, będziecie zdrowsi.

A wracając do tematu. Aby „chcę” zamienić w „otrzymałam”, trzeba trochę logiki i pracy. Samo pozytywne myślenie to za mało, trzeba pozytywnych działań. W końcu bez pracy nie ma kołaczy, prawda? Trzeba spełnić proste warunki. Po pierwsze, nie wystarczy tylko „chcę”. Trzeba chcieć „naprawdę”, w moim przypadku czuję to w środku, niemal narządami wewnętrznymi, takie drganie, taką ekscytację, taką moc. Dosłownie naładowanie pozytywne jakbym za chwilę miała wybuchnąć. Jeśli bardzo chcę coś osiągnąć coś, nie zrażam się, nie wątpię, nie słucham zniechęceń innych. Jestem pewna. Po drugie trzeba wiedzieć czego się chce. Chęć zmiany to bardzo ogólny termin. Podobnie zresztą jak chęć bycia bogatym. To są bardzo ogólne wartości, mogą oznaczać dla naszej podświadomości bardzo różne rzeczy. Odległe, niejasne i zamazane. Mogą oznaczać wszystko jak i nic. To jakby płynąć na koniec świata, trudno nawet wybrać kierunek, bo kula ziemska jest okrągła więc początek trasy jest jednocześnie końcem. Można popłynąć dookoła i stracić mnóstwo czasu w podróży, a można w ogóle nie wypływać. I po trzecie samo chcenie nie wystarczy. Szczególnie przy powtarzaniu tego sobie. Używając słowa „chcę” właściwie programujemy sobie tylko „chcenie”, a nie otrzymanie. A zatem jak? Opiszę to na własnym przykładzie, własną drogę do swojego „Ja” musi znaleźć sobie każdy indywidualnie.

Określenie celu. Zaplanowałam sobie spokojną godzinkę z relaksującą muzyką, która sprzyja przemyśleniom. W moim przypadku był to poranek. Do tego kartka i długopis. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, ile w tym co robię, co robiłam, jest tego, czego naprawdę chcę. Ile w tym jest mnie. Czy robię coś dla siebie, czy raczej dlatego, żeby ludzie o mnie dobrze myśleli. Co sprawia mi problemy, z czym mam trudności i co chcę zmienić. Na co mam wpływ, a co jest niezależne ode mnie. Konkretnie i szczerze. Najgorzej jest oszukiwać samego siebie. Wtedy zawsze coś będzie przeszkadzać. Pojawią się jakieś wyrzuty, powody do rezygnacji, przeszkody. I u mnie tak było, gdy wymyśliłam sobie coś, czego tak naprawdę nie chciałam. Na efekty nie musiałam długo czekać, udało się do momentu, gdy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę ja tego nie chcę, to mnie czyni wręcz nieszczęśliwą. Wtedy jak nożem uciął, od razu przyciągnęłam złą karmę i posypało się. Zrozumiałam to dopiero z perspektywy czasu – nie udało się nie dlatego, że jestem nieudaczniczką, tylko dlatego, że wewnętrzne tego nie chciałam. Błąd popełniłam przy samym programowaniu celu. Cele powinny być też konkretne – zamiast bogactwa, lepiej chcieć: gotówki na koncie, najlepiej konkretnej kwoty, domu, jachtu, samolotu, samochodu itd. Zamiast zmiany na lepsze, zaplanować konkretne zmiany: nowa fryzura, nowa sukienka, odchudzanie, nauka języka, kurs kierunkowy, konkretne studia albo nowy mężczyzna, z ośmiocyfrową ilością zer na koncie.

Wizualizacja. Jak już udało mi się określić czego chcę, zaczęłam do tego dążyć. Podjęcie konkretnych kroków, działań. Ja zrobiłam mapę marzeń, na którą patrzę codziennie. I zawarłam tam wszystkie swoje pragnienia takie jak: poprawa relacji z mężem, poprawa relacji z rodzicami, odnowienie kontaktów z przyjaciółmi, wakacje nad morzem, zdrowy tryb życia, czyli spacery, nordic walking, zdrowsza dieta, utrata kilogramów, odzyskanie równowagi emocjonalnej. Zawarłam też marzenia takie jeszcze odległe dla mnie i chociaż miały formę graficzną, nie czułam ich swoją duszą. I teraz po pół roku stwierdziłam, że czas zacząć przygotowywać nową mapę, stara zrobiła się nieaktualna, to czego naprawdę chciałam, zrealizowałam, ale skonkretyzowały mi się już nowe pragnienia, które pół roku temu były jeszcze zamazane. Wizualizować też można poprzez afirmacje, poprzez zwykłe wyobrażanie sobie, medytacje, czy po prostu marzenie. Można spróbować programowania umysłu. Ale trzeba tego naprawdę chcieć i nastawić się na to całym sobą. Trzeba mieć do tego naprawdę przekonanie, chęć i świadomość konsekwencji.

Nastawienie. Jeśli określiłam swoje cele, przemyślałam jak mocno ich pragnę, nauczyłam się wizualizować, to co pozostaje czekać? Jeśli nic się nie dzieje, trzeba wrócić to początku. U mnie wizualizacja wywoływała chęć zmiany, mapa marzeń to taka umowa z podświadomością, która zaczynała mnie motywować do podjęcia działań.  Aby stracić kilogramy trzeba ruchu fizycznego. Każdy dietetyk, lekarz, trener to potwierdzi. Ale to z jakim nastawieniem do tego podchodzę wpływa na efektywność. Ostatnio miałam okres stagnacji, stałam przed lustrem i odnosiłam wrażenie, że się zatrzymałam i dalej nie idzie. Żeby nie przestać wierzyć, usiłowałam sobie tłumaczyć, że w wieku 40 lat wszystko odbywa się wolniej, że jest w porządku. I tu czas wrócić do pierwszego zdania – jeśli czegoś nie chcesz, znajdziesz powód. I powiedziałam sobie dość! Dość ograniczania i usprawiedliwiania. Małe cele motywują do działania, ale należy sobie postawić i nieco większe wyzwania. Trzeba mocno wierzyć, że się uda i nie wątpić. A jeśli dopada mnie zwątpienie, natychmiast temu przeciwdziałać. Nastawić się trzeba absolutnie na powodzenie i być niezłomnym. Bardzo ważne jest też nastawienie ogólne: będąc pogodnym, pozytywnym nastawiasz się na lepsze rzeczy w życiu, nie myślisz o smutku i nieszczęściach, wzmacniając się wewnętrznie. A jeśli już pojawi się porażka, traktuję ją jako kolejną przeszkodę do pokonania. Powiedziałam nawet o tym mojej terapeutce stwierdzając, że praca, którą piszę na grupie mój problem, powinna się nazywać moje wyzwanie”.

Otoczenie. Nic tak nie podetnie skrzydeł jak najbliżsi. Nic mi odbierało wiary w powodzenie skuteczniej niż własny ojciec twierdzeniem, że jakoś mi chyba kiepsko idzie to odchudzanie, bo efektów nie widać. Nie mówił tego w złej wierze, albo po to, żeby mnie zdołować. Chciał mnie na swój sposób zmotywować. Stawałam wtedy przed lustrem i zaczynałam być wobec siebie niedobra szukając wymówek. Nic mi nie dodawało bardziej skrzydeł niż mąż mówiący, że jakby się mnie mniej zrobiło tu i ówdzie. I nagle na spacer wychodziłam, lekka jak motyl, z motywacją jak Mont Everest. Bierzmy co dobre, odrzucajmy co wątpliwe. Zebrałam się w końcu na odwagę i odpowiedziałam tacie, że może faktycznie nie widać na pierwszy rzut oka, ale po uważnym przyjrzeniu się widać właściwe kształty. I jeśli chce mnie zmotywować, niech się doszuka we mnie zmiany i mi o niej powie, to mnie zmotywuje. Bo będę chciała, aby dojrzał we mnie zmiany. To tylko jeden skromny przykład, jaki wpływ ma otoczenie. Należy się też nastawić na szukanie ludzi pozytywnych, w których towarzystwie można się wzmocnić, wymienić energią – na zasadzie dać trochę swojej, wziąć trochę innej. To szczególnie ważne, zwłaszcza jeśli w otoczeniu masz kogoś, kto niczym wampir, wysysa z ciebie energię i zapędzając powrotem do stanu „nie chce”. Im więcej ludzi się z Tobą wymienia energią, tym mniej szkód czyni osobisty wampir.

Reasumując, nie ważne czego chcesz, jeśli posiadasz determinacje, to Ci się uda. Jeśli jeszcze jesteś pozytywnie nastawiony do świata i pogodny to żyje Ci się lepiej, ponieważ masz więcej czasu i energii, którego nie tracisz na czarno widzenie, użalanie się nad sobą, narzekanie i marudzenie.

2 komentarze:

  1. I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu.
    Paulo Coelho (z książki Alchemik)

    Zasada znana już starożytnym, dlatego byli tak dalece rozwinięci, piękne budowle, piękna sztuka, piękna kultura. Dla nich nie było rzeczy niemożliwych. Każdy, kto ma otwarty umysł, jest w stanie zrozumieć jak to działa. Niestety obecnie ludzi to traktują jak gadanie fanatyków. Nawet jeśli pokonają pierwszą fazę, kiedy określają to, czego chcą, to na ogól załamują się po pierwszym niepowodzeniu, tracąc wiarę w powodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpływ otoczenia jest faktycznie bardzo istotny, potrafi porządnie zmotywować lub całkowicie zniechęcić. POzdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń