Gdy zaczęłam pisać tego posta, miał być o pragnieniach,
marzeniach, o dążeniu do celu. Stare polskie powiedzenie głosi: dla chcącego
nic trudnego.
Każdy z nas je kiedyś słyszał, ja również niejednokrotnie, jako motywację do podejmowania działań. Jeśli czegoś chcę, jeśli czego pragnę każdą komórką, każdym nerwem, wręcz całą sobą czuję, że bardzo chcę. Chcę duszą, chcę sercem, chce umysłem, chcę ciałem. Jeśli wierzę w to niezłomnie, i wierzę, że się zrealizuje tak mocno, że wytworzona przeze mnie pozytywna energia, zasiliłaby pewnie w prąd całe moje osiedle na jeden wieczór… To znajdzie się sposób, żeby się udało.
Ładnie brzmi, ale pewnie wielu z Was poddaje to w zwątpienie. Może raz się uda, ale na dłuższą metę to tylko takie nawiedzone gadanie. A jeśli dodam, że w ten sposób zmieściłam się kiedyś w sukienkę, o czym pisałam w sierpniu; to w odpowiedzi usłyszałabym pewnie, że to wyjątek potwierdzający regułę. Dla chcącego nic trudnego, każdą tezę można obalić. Zatem najpierw opowiem o tym, dlaczego możliwe wydaje się niemożliwe i dlaczego trudno jest uwierzyć w prostotę tego „chcę”.
Każdy z nas je kiedyś słyszał, ja również niejednokrotnie, jako motywację do podejmowania działań. Jeśli czegoś chcę, jeśli czego pragnę każdą komórką, każdym nerwem, wręcz całą sobą czuję, że bardzo chcę. Chcę duszą, chcę sercem, chce umysłem, chcę ciałem. Jeśli wierzę w to niezłomnie, i wierzę, że się zrealizuje tak mocno, że wytworzona przeze mnie pozytywna energia, zasiliłaby pewnie w prąd całe moje osiedle na jeden wieczór… To znajdzie się sposób, żeby się udało.
Ładnie brzmi, ale pewnie wielu z Was poddaje to w zwątpienie. Może raz się uda, ale na dłuższą metę to tylko takie nawiedzone gadanie. A jeśli dodam, że w ten sposób zmieściłam się kiedyś w sukienkę, o czym pisałam w sierpniu; to w odpowiedzi usłyszałabym pewnie, że to wyjątek potwierdzający regułę. Dla chcącego nic trudnego, każdą tezę można obalić. Zatem najpierw opowiem o tym, dlaczego możliwe wydaje się niemożliwe i dlaczego trudno jest uwierzyć w prostotę tego „chcę”.
- Ależ to naprawdę nie
działa! – powie pesymista i doda, jako uzasadnienie – przecież każdy chce być piękny, młody i bogaty! A zamiast tego na
świecie mnóstwo jest ubóstwa, bezrobocia, chorób, okrucieństwa, terroryzmu,
nienawiści, patologii, uzależnień, wojen i katastrof.
- A na pewno każdy
chce? – powtórzę pytanie.
- Przecież nikt nie
chce być biedny, chory, nieszczęśliwy, nieudolny, beznadziejny….
- I tu tkwi sedno
problemu – odpowiem – „nie chcę”,
działa dokładnie tak samo jak „chcę”.
Kiedyś czytałam anegdotę o młodym Einsteinie, w której
udowodniał nauczycielowi, że bóg nie stworzył zła. I miał rację. Zło nie
istnieje samo z siebie. Zło jest po prostu przeciwieństwem dobra. Tak jak
ciemność jest przeciwieństwem światła. Nie da się włączyć ciemności, można
jedynie wyłączyć światło. A „nie chcę” jest przeciwieństwem stanu „chcę”.
Wszystkie nieszczęścia, choroby, wojny, akty przemocy tworzą ludzie. Tworzą
właśnie dlatego, że tego nie chcą. Wystarczy popatrzeć na wydarzenia ostatnich
10 lat. Przyczyną wszystkich konfliktów zbrojnych było przeciwdziałanie wojnie
i terroryzmowi. Prosty wniosek prawda? Działanie z bronią w ręku nigdy nie
będzie pokojowe. Jeśli przychodzą goście do domu i trzymają kwiaty, ucieszysz
się, bo wiesz, że mają dobre zamiary. Jak przyjdzie kilku smutnych panów z
bronią w ręku, to trudno uwierzyć, że w pokojowych zamiarach. A katastrofy
naturalne, przecież to natura je powoduje, nie człowiek. Nie zależą od naszego „chcenia”
lub „nie chcenia”. Odpowiem na to, że wszystko co stwarza matka natura ma swój
sens: pożar oczyszcza, powódź użyźnia, a z magmy powstają przepiękne wyspy. Starożytni
Egipcjanie potrafili i chcieli wykorzystywać czas, kiedy Nil wylewał, do upraw.
Współczesny człowiek buduje dom na terenie zalewowym i dziwi się, że przyszła
powódź, chociaż nie chciał.
Inna sprawa, nad którą też ostatnio dyskutowałam: dlaczego w
mediach jest tyle złych wiadomości? I znowu odpowiedź jest banalna. Bo dobre
wiadomości są nie medialne. Kto chce przeczytać, że pan X wstał rano wcześniej,
poszedł po świeże pieczywo i zrobił żonie śniadanie? Nikt, a nawet jeśli się
taka wiadomość pojawi to mogę się założyć, że komentarze byłyby typu: no tak
przecież pan X to pantoflarz, albo jak ma żonę 10 lat młodszą to musi się
starać, żeby go w trąbę z młodszym nie puściła. Ale jak pan X wstałby rano,
wziął siekierę i rozwalił żonie głowę, bo zaspała, to już byłby news. Można
jeszcze zrobić ze trzy reportaże, dwa programy na żywo i do telewizji
śniadaniowej zaprosić sąsiadów. I ludzie by to oglądali. Bo niestety w naszym
społeczeństwie większość lubi słuchać, czytać i oglądać o tym, że ktoś ma
gorzej. To nic, że zwolnili mnie z roboty, Nowaka też zwolnili, ale na dodatek
go jeszcze żona zdradza – już lepiej. Nic nie poprawia humoru lepiej niż
wiadomość, że ktoś ma gorzej. To smutne, ale prawdziwe. Nie chcemy słuchać
dobrych wiadomości i nie chcemy jako społeczeństwo się zmieniać. Skądinąd,
trudno się dziwić, bo przykład idzie z góry. Nic politykom tak nie poprawia
humoru, jak spadek poparcia oponentów.
I wreszcie jak działa zwrot „nie chcę”? Ile dookoła się
słyszy czego się „nie chce” – nie chce mi się wyjść, nie chce mi się pracować,
nie chce mi się uśmiechać, nie chce mi się gotować, nie chce mi się nic. I
dalej – mam jesienną depresje, popadam w melancholię, dopada mnie marazm i
beznadzieja. No trudno o lepszą listę życzeń, szczególnie dla naszej
podświadomości, która na zasadzie samospełniającego się proroctwa, wszystko nam
to zapewni. A wystarczy usunąć „nie” i powtórzyć jeszcze raz. I co to da? Dalej
będę siedział na tyłku. No tak będziesz siedzieć, ale z zupełnie innym
nastawieniem. Jeśli siedzisz i pupa usłyszy – nie chce mi się, nie idę na spacer – to dalej będzie spokojnie
zalegać w fotelu czując się w 100% usprawiedliwiona. Ale jeśli głowa będzie
chciała wyjść na spacer, to pupę będzie uwierać tak długo, aż się podniesie.
Reasumując, społeczeństwo składa się z ludzi, tak jak
człowiek składa się z komórek. Jeśli jedna komórka znajdzie sposób na
regenerację, to „zarazi” sposobem resztę komórek i wzmacnia się cały organizm.
Innych ludzi nie da się zmienić, bez ich woli, ale można zmienić swoje
nastawienie na „chce mi się” i spokojnie obserwować, czy otoczenie podchwyci.
Może jest to naiwne trochę mojej strony, ale jeśli ryba nie chce zdrowieć od
głowy, to może „ogon” powie "chcę być zdrowy" i zacznie proces zmian. O tym, jak
to zrobić, napiszę w następnym poście.
No tak, jeśli czegoś nie chcesz, otrzymasz w nadmiarze. Bo ciągle o tym myślisz... To taka była kiedyś anegdota o afirmacjach. Jeśli zaczniesz afirmować zdanie: w pokoju obok nie ma teściowej, to na mur beton ściągniesz teściową myślami:) Nie chcesz widzieć teściowej to o niej nie myśl. Myśl o kimś, kogo chętnie zobaczysz w swoim domu.
OdpowiedzUsuń