sobota, 8 listopada 2014

Jeśli czegoś nie chcesz…



Gdy zaczęłam pisać tego posta, miał być o pragnieniach, marzeniach, o dążeniu do celu. Stare polskie powiedzenie głosi: dla chcącego nic trudnego.

Każdy z nas je kiedyś słyszał, ja również niejednokrotnie, jako motywację do podejmowania działań. Jeśli czegoś chcę, jeśli czego pragnę każdą komórką, każdym nerwem, wręcz całą sobą czuję, że bardzo chcę. Chcę duszą, chcę sercem, chce umysłem, chcę ciałem. Jeśli wierzę w to niezłomnie, i wierzę, że się zrealizuje tak mocno, że wytworzona przeze mnie pozytywna energia, zasiliłaby pewnie w prąd całe moje osiedle na jeden wieczór… To znajdzie się sposób, żeby się udało.
Ładnie brzmi, ale pewnie wielu z Was poddaje to w zwątpienie. Może raz się uda, ale na dłuższą metę to tylko takie nawiedzone gadanie. A jeśli dodam, że w ten sposób zmieściłam się kiedyś w sukienkę, o czym pisałam w sierpniu; to w odpowiedzi usłyszałabym pewnie, że to wyjątek potwierdzający regułę. Dla chcącego nic trudnego, każdą tezę można obalić. Zatem najpierw opowiem o tym, dlaczego możliwe wydaje się niemożliwe i dlaczego trudno jest uwierzyć w prostotę tego „chcę”.

- Ależ to naprawdę nie działa! – powie pesymista i doda, jako uzasadnienie – przecież każdy chce być piękny, młody i bogaty! A zamiast tego na świecie mnóstwo jest ubóstwa, bezrobocia, chorób, okrucieństwa, terroryzmu, nienawiści, patologii, uzależnień, wojen i katastrof.
- A na pewno każdy chce? – powtórzę pytanie.
- Przecież nikt nie chce być biedny, chory, nieszczęśliwy, nieudolny, beznadziejny….
- I tu tkwi sedno problemu – odpowiem – „nie chcę”, działa dokładnie tak samo jak „chcę”.

Kiedyś czytałam anegdotę o młodym Einsteinie, w której udowodniał nauczycielowi, że bóg nie stworzył zła. I miał rację. Zło nie istnieje samo z siebie. Zło jest po prostu przeciwieństwem dobra. Tak jak ciemność jest przeciwieństwem światła. Nie da się włączyć ciemności, można jedynie wyłączyć światło. A „nie chcę” jest przeciwieństwem stanu „chcę”. Wszystkie nieszczęścia, choroby, wojny, akty przemocy tworzą ludzie. Tworzą właśnie dlatego, że tego nie chcą. Wystarczy popatrzeć na wydarzenia ostatnich 10 lat. Przyczyną wszystkich konfliktów zbrojnych było przeciwdziałanie wojnie i terroryzmowi. Prosty wniosek prawda? Działanie z bronią w ręku nigdy nie będzie pokojowe. Jeśli przychodzą goście do domu i trzymają kwiaty, ucieszysz się, bo wiesz, że mają dobre zamiary. Jak przyjdzie kilku smutnych panów z bronią w ręku, to trudno uwierzyć, że w pokojowych zamiarach. A katastrofy naturalne, przecież to natura je powoduje, nie człowiek. Nie zależą od naszego „chcenia” lub „nie chcenia”. Odpowiem na to, że wszystko co stwarza matka natura ma swój sens: pożar oczyszcza, powódź użyźnia, a z magmy powstają przepiękne wyspy. Starożytni Egipcjanie potrafili i chcieli wykorzystywać czas, kiedy Nil wylewał, do upraw. Współczesny człowiek buduje dom na terenie zalewowym i dziwi się, że przyszła powódź, chociaż nie chciał.

Inna sprawa, nad którą też ostatnio dyskutowałam: dlaczego w mediach jest tyle złych wiadomości? I znowu odpowiedź jest banalna. Bo dobre wiadomości są nie medialne. Kto chce przeczytać, że pan X wstał rano wcześniej, poszedł po świeże pieczywo i zrobił żonie śniadanie? Nikt, a nawet jeśli się taka wiadomość pojawi to mogę się założyć, że komentarze byłyby typu: no tak przecież pan X to pantoflarz, albo jak ma żonę 10 lat młodszą to musi się starać, żeby go w trąbę z młodszym nie puściła. Ale jak pan X wstałby rano, wziął siekierę i rozwalił żonie głowę, bo zaspała, to już byłby news. Można jeszcze zrobić ze trzy reportaże, dwa programy na żywo i do telewizji śniadaniowej zaprosić sąsiadów. I ludzie by to oglądali. Bo niestety w naszym społeczeństwie większość lubi słuchać, czytać i oglądać o tym, że ktoś ma gorzej. To nic, że zwolnili mnie z roboty, Nowaka też zwolnili, ale na dodatek go jeszcze żona zdradza – już lepiej. Nic nie poprawia humoru lepiej niż wiadomość, że ktoś ma gorzej. To smutne, ale prawdziwe. Nie chcemy słuchać dobrych wiadomości i nie chcemy jako społeczeństwo się zmieniać. Skądinąd, trudno się dziwić, bo przykład idzie z góry. Nic politykom tak nie poprawia humoru, jak spadek poparcia oponentów.

I wreszcie jak działa zwrot „nie chcę”? Ile dookoła się słyszy czego się „nie chce” – nie chce mi się wyjść, nie chce mi się pracować, nie chce mi się uśmiechać, nie chce mi się gotować, nie chce mi się nic. I dalej – mam jesienną depresje, popadam w melancholię, dopada mnie marazm i beznadzieja. No trudno o lepszą listę życzeń, szczególnie dla naszej podświadomości, która na zasadzie samospełniającego się proroctwa, wszystko nam to zapewni. A wystarczy usunąć „nie” i powtórzyć jeszcze raz. I co to da? Dalej będę siedział na tyłku. No tak będziesz siedzieć, ale z zupełnie innym nastawieniem. Jeśli siedzisz i pupa usłyszy – nie chce mi się, nie idę na spacer – to dalej będzie spokojnie zalegać w fotelu czując się w 100% usprawiedliwiona. Ale jeśli głowa będzie chciała wyjść na spacer, to pupę będzie uwierać tak długo, aż się podniesie.

Reasumując, społeczeństwo składa się z ludzi, tak jak człowiek składa się z komórek. Jeśli jedna komórka znajdzie sposób na regenerację, to „zarazi” sposobem resztę komórek i wzmacnia się cały organizm. Innych ludzi nie da się zmienić, bez ich woli, ale można zmienić swoje nastawienie na „chce mi się” i spokojnie obserwować, czy otoczenie podchwyci. Może jest to naiwne trochę mojej strony, ale jeśli ryba nie chce zdrowieć od głowy, to może „ogon” powie "chcę być zdrowy" i zacznie proces zmian. O tym, jak to zrobić, napiszę w następnym poście.  

1 komentarz:

  1. No tak, jeśli czegoś nie chcesz, otrzymasz w nadmiarze. Bo ciągle o tym myślisz... To taka była kiedyś anegdota o afirmacjach. Jeśli zaczniesz afirmować zdanie: w pokoju obok nie ma teściowej, to na mur beton ściągniesz teściową myślami:) Nie chcesz widzieć teściowej to o niej nie myśl. Myśl o kimś, kogo chętnie zobaczysz w swoim domu.

    OdpowiedzUsuń