Magia grudnia nadal
działa. 6 grudnia to taki fajny moment, który pamiętam od wczesnego dzieciństwa,
gdyż wtedy dostałam pierwszy kalendarz adwentowy. Amerykański. Szaleństwo,
jakie mnie ogarnęło na smak prawdziwej czekolady, wydzielanej dzień po dniu
sprawiło, że tak dobrze zapamiętałam tamten moment. Moje dzieciństwo, bowiem
przypadało na czasy towarzysza Gierka, który wpuścił jednak trochę powietrza w
postaci cytrusów na święta. Mój wujek pojechał do pracy w ambasadzie w USA i z
okazji świąt przysyłał paczki. W jednej z nich było właśnie to cudo, które dla
zasady dostałam na Mikołaja. Zresztą kalendarz zaraz został mi zabrany pod
pieczę dorosłych, abym nie zjadła wszystkich czekoladek od razu. Ale po tym jak
mama mi wytłumaczyła, o co z nimi chodzi, sama pilnowałam, aby było „po jednej”.
Wspaniałomyślnie te 5 pierwszych podarowałam rodzinie. Teraz to się wydaje
śmieszne, ale wtedy to było „coś”. I tak mi od tamtej pory zostało, zresztą buty
pilnie czyściłam, nawet pozostałym domownikom. I dzięki mojej mamie nigdy się
nie zawiodłam. Zawsze, nawet w najgorszych chwilach, coś miłego w buciku było. I wywoływało uśmiech od ucha do ucha.
A skąd się ogóle wziął
zwyczaj mikołajkowych upominków? Oczywiście można wysnuć wniosek, że wymyślili
go sprzedawcy słodyczy, aby zwiększyć sprzedaż. I pewnie jego popularność
wzrosła właśnie dzięki temu, że reklama jest dźwignią handlu, ale.. Dzień
imienin Mikołaja ma historyczne korzenie, przypada w dniu śmierci Mikołaja z
Miry w 350 roku. Jednak jego życiorys jest potwierdzony tak małą liczbą faktów
historycznych, że jego postać obrosła mitami i legendami. Mikołaj był biskupem
Myry, którą zarządzał z poświęceniem i wiarą. Podania głoszą, że pochodził z
bogatej rodziny, ale swoim majątkiem chętnie się dzielił, więc ta postać stałą
się pierwowzorem Świętego Mikołaja, potem z amerykańska nazwanego Santa Claus. Jedno
z podań głosi, że pewien mieszkaniec Patary, który stracił całą swoją fortunę, nie mógł zapewnić posagu swoim trzem córkom, obawiał
się, iż bieda zmusi je do oddania się prostytucji. Mikołaj, gdy się o tym
dowiedział postanowił pomóc nieszczęśnikowi w dyskretny sposób i wrzucił przez
otwarte okno trzos pełen złotych monet. Zbankrutowany ojciec pospłacał długi i
wydał najstarszą córkę za mąż. Gdy przyszła kolej na zamążpójście następnych córek,
kolejne dwie sakiewki ze złotem dyskretnie zostały podrzucone przez Mikołaja,
ratując dziewczyny od hańby. Owe trzy sakwy można odnaleźć na niektórych portretach
świętego, czasem pojawiają się, jako trzy złote kule.
Sakiewki
to sakiewki, święty rozdający majątek też jeszcze nie dziwi, w końcu święty Franciszek
też rozdawał, co miał, ale jak to się ma do butów? No cóż legenda o zubożałym
ojcu i jego córkach przetrwała w postaci dyskretnego podrzucania podarków.
Każde następne pokolenie do postaci świętego Mikołaja coś dodało (chyba za
każdym razem z wielkością worka, zwiększała się też waga Mikołaja) i tak
narodziła się postać rozpowszechniona przez koncern coca-coli. Zwyczaj podrzucania podarków
do skarpet, a potem butów został wprowadzony w krajach anglosaskich, a same
sanie Mikołaja, zaprzężone w renifery prawdopodobnie pochodzą z mitologii germańskiej,
w której Thor był utożsamiany z potęgą śnieżnej zimy i jego powóz ciągnęły
kozły. Jednak bez względu na to czy Mikołaj jest komercyjnym Santa Clausem, czy
pobożnym świętym z Myry, jest na pewno postacią pozytywną do ostatniego włosa w
brodzie. Ma nam w końcu przypominać o pięknej idei: o bezinteresownej miłości,
dzieleniu się szczęściem i tzw. dobrym serduszku. Umówmy się do bucika, czy
skarpety raczej nie wejdzie nikomu laptop, telewizor czy mikser. Wejdzie
natomiast czekoladka, mała zabawka, czy własnoręcznie upieczony piernik. I to
jest ta cała magia. Magia, która pochodzi z ludzkiego serca.
Bowiem już
starożytni wiedzieli, że największą magią jest miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz