sobota, 6 grudnia 2014

Mikołaje, skarpety, gadżety…


Magia grudnia nadal działa. 6 grudnia to taki fajny moment, który pamiętam od wczesnego dzieciństwa, gdyż wtedy dostałam pierwszy kalendarz adwentowy. Amerykański. Szaleństwo, jakie mnie ogarnęło na smak prawdziwej czekolady, wydzielanej dzień po dniu sprawiło, że tak dobrze zapamiętałam tamten moment. Moje dzieciństwo, bowiem przypadało na czasy towarzysza Gierka, który wpuścił jednak trochę powietrza w postaci cytrusów na święta. Mój wujek pojechał do pracy w ambasadzie w USA i z okazji świąt przysyłał paczki. W jednej z nich było właśnie to cudo, które dla zasady dostałam na Mikołaja. Zresztą kalendarz zaraz został mi zabrany pod pieczę dorosłych, abym nie zjadła wszystkich czekoladek od razu. Ale po tym jak mama mi wytłumaczyła, o co z nimi chodzi, sama pilnowałam, aby było „po jednej”. Wspaniałomyślnie te 5 pierwszych podarowałam rodzinie. Teraz to się wydaje śmieszne, ale wtedy to było „coś”. I tak mi od tamtej pory zostało, zresztą buty pilnie czyściłam, nawet pozostałym domownikom. I dzięki mojej mamie nigdy się nie zawiodłam. Zawsze, nawet w najgorszych chwilach, coś miłego w buciku było. I wywoływało uśmiech od ucha do ucha.

A skąd się ogóle wziął zwyczaj mikołajkowych upominków? Oczywiście można wysnuć wniosek, że wymyślili go sprzedawcy słodyczy, aby zwiększyć sprzedaż. I pewnie jego popularność wzrosła właśnie dzięki temu, że reklama jest dźwignią handlu, ale.. Dzień imienin Mikołaja ma historyczne korzenie, przypada w dniu śmierci Mikołaja z Miry w 350 roku. Jednak jego życiorys jest potwierdzony tak małą liczbą faktów historycznych, że jego postać obrosła mitami i legendami. Mikołaj był biskupem Myry, którą zarządzał z poświęceniem i wiarą. Podania głoszą, że pochodził z bogatej rodziny, ale swoim majątkiem chętnie się dzielił, więc ta postać stałą się pierwowzorem Świętego Mikołaja, potem z amerykańska nazwanego Santa Claus. Jedno z podań głosi, że pewien mieszkaniec  Patary, który stracił całą swoją fortunę, nie mógł  zapewnić posagu swoim trzem córkom, obawiał się, iż bieda zmusi je do oddania się prostytucji. Mikołaj, gdy się o tym dowiedział postanowił pomóc nieszczęśnikowi w dyskretny sposób i wrzucił przez otwarte okno trzos pełen złotych monet. Zbankrutowany ojciec pospłacał długi i wydał najstarszą córkę za mąż. Gdy przyszła kolej na zamążpójście następnych córek, kolejne dwie sakiewki ze złotem dyskretnie zostały podrzucone przez Mikołaja, ratując dziewczyny od hańby. Owe trzy sakwy można odnaleźć na niektórych portretach świętego, czasem pojawiają się, jako trzy złote kule.

Sakiewki to sakiewki, święty rozdający majątek też jeszcze nie dziwi, w końcu święty Franciszek też rozdawał, co miał, ale jak to się ma do butów? No cóż legenda o zubożałym ojcu i jego córkach przetrwała w postaci dyskretnego podrzucania podarków. Każde następne pokolenie do postaci świętego Mikołaja coś dodało (chyba za każdym razem z wielkością worka, zwiększała się też waga Mikołaja) i tak narodziła się postać rozpowszechniona przez koncern coca-coli.  Zwyczaj podrzucania podarków do skarpet, a potem butów został wprowadzony w krajach anglosaskich, a same sanie Mikołaja, zaprzężone w renifery prawdopodobnie pochodzą z mitologii germańskiej, w której Thor był utożsamiany z potęgą śnieżnej zimy i jego powóz ciągnęły kozły. Jednak bez względu na to czy Mikołaj jest komercyjnym Santa Clausem, czy pobożnym świętym z Myry, jest na pewno postacią pozytywną do ostatniego włosa w brodzie. Ma nam w końcu przypominać o pięknej idei: o bezinteresownej miłości, dzieleniu się szczęściem i tzw. dobrym serduszku. Umówmy się do bucika, czy skarpety raczej nie wejdzie nikomu laptop, telewizor czy mikser. Wejdzie natomiast czekoladka, mała zabawka, czy własnoręcznie upieczony piernik. I to jest ta cała magia. Magia, która pochodzi z ludzkiego serca. 

Bowiem już starożytni wiedzieli, że największą magią jest miłość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz