Nic nie boli jak istnienie. A czym właściwie jest
cierpienie?
Z definicji to ból, doznanie braku, straty, doświadczane przez osobę. Cierpienie to również stan psychiczny bólu emocjonalnego lub fizycznego, nieprzyjemne doznanie ciała, powiązane z przeżywaniem takich emocji jak lęk, poczucie krzywdy, smutek czy żal. A skoro to takie nieprzyjemne to nie chcemy go przeżywać, odsuwamy od siebie… Już nasi przodkowie byli racjonalistami, więc wymyślili, że cierpienie uszlachetnia. Cierpi się zazwyczaj z jakiegoś powodu psychosomatycznego, ale żeby ból istnienia miał jakiś sens ludzie zaczęli szukać bardziej lub mniej racjonalnych wytłumaczeń, czy to religijnych, czy motywacyjnych. Nawet słyszałam takie powiedzenie chcesz być piękna, musisz cierpieć. Zatem to jest pierwszy z powodów uzasadniających przeżywane cierpienie: dla nagrody, dla urody, dla doskonałości. Wiele religii nadaje cierpieniu boski wymiar, przedstawiając je jako drogę do boga, jako próbę na jaką bóstwa wystawiają człowieka, aby obdarzyć go zbawieniem, mocami i wiecznym szczęściem jako wynagrodzenie ziemskiego cierpienia. Albo odwrotnie cierpienie jest odbierane jako kara za grzechy, za wyrządzone krzywdy, za niemoralne zachowanie.
Ludzie wymyślają sobie te wszystkie powody, bo kuriozalne boją się cierpienia, jakiego mogą doznać, gdy uświadomią sobie, że ich cierpienie jest praktycznie zjawiskiem psychosomatycznym i nie ma większego sensu. Aby zmniejszyć dokuczliwość cierpienia, czy też wyeliminować je całkowicie, trzeba znaleźć jego powody i je usunąć. Ludzie są wobec własnego cierpienia nieobiektywni. Żaden człowiek nie przyzna się nawet przed samym sobą, że jego cierpienie jest niepowtarzalne, ogromne i co inni mogą wiedzieć na ten temat. Żyjąc w poczuciu krzywdy, ból i niezrozumienia ciężko rozejrzeć się dookoła i dostrzec, że wokół nas są inni i wspólnie można sobie pomóc.
Z definicji to ból, doznanie braku, straty, doświadczane przez osobę. Cierpienie to również stan psychiczny bólu emocjonalnego lub fizycznego, nieprzyjemne doznanie ciała, powiązane z przeżywaniem takich emocji jak lęk, poczucie krzywdy, smutek czy żal. A skoro to takie nieprzyjemne to nie chcemy go przeżywać, odsuwamy od siebie… Już nasi przodkowie byli racjonalistami, więc wymyślili, że cierpienie uszlachetnia. Cierpi się zazwyczaj z jakiegoś powodu psychosomatycznego, ale żeby ból istnienia miał jakiś sens ludzie zaczęli szukać bardziej lub mniej racjonalnych wytłumaczeń, czy to religijnych, czy motywacyjnych. Nawet słyszałam takie powiedzenie chcesz być piękna, musisz cierpieć. Zatem to jest pierwszy z powodów uzasadniających przeżywane cierpienie: dla nagrody, dla urody, dla doskonałości. Wiele religii nadaje cierpieniu boski wymiar, przedstawiając je jako drogę do boga, jako próbę na jaką bóstwa wystawiają człowieka, aby obdarzyć go zbawieniem, mocami i wiecznym szczęściem jako wynagrodzenie ziemskiego cierpienia. Albo odwrotnie cierpienie jest odbierane jako kara za grzechy, za wyrządzone krzywdy, za niemoralne zachowanie.
Ludzie wymyślają sobie te wszystkie powody, bo kuriozalne boją się cierpienia, jakiego mogą doznać, gdy uświadomią sobie, że ich cierpienie jest praktycznie zjawiskiem psychosomatycznym i nie ma większego sensu. Aby zmniejszyć dokuczliwość cierpienia, czy też wyeliminować je całkowicie, trzeba znaleźć jego powody i je usunąć. Ludzie są wobec własnego cierpienia nieobiektywni. Żaden człowiek nie przyzna się nawet przed samym sobą, że jego cierpienie jest niepowtarzalne, ogromne i co inni mogą wiedzieć na ten temat. Żyjąc w poczuciu krzywdy, ból i niezrozumienia ciężko rozejrzeć się dookoła i dostrzec, że wokół nas są inni i wspólnie można sobie pomóc.
Jak już kiedyś wspomniałam, w tradycji buddyjskiej funkcjonuje
pogląd na cierpienie człowieka, które bierze się z 4 rodzajów sytuacji:
- gdy nie dostajemy tego, czego pragniemy – psychologia to nazywa niezaspakajaniem potrzeb, zaczynając od podstawowych potrzeb fizjologicznych (brak pożywienia, brak snu, brak wypoczynku, brak dachu nad głową), potrzeb bezpieczeństwa (brak stabilizacji, brak schematów postępowania, brak prawa), potrzeb przynależności, szacunku i miłości (samotność, odrzucenie społeczne), potrzeb uznania (brak sukcesów, brak autorytetu, prestiżu) i wreszcie potrzeb samorealizacji (brak rozwoju osobistego: zdolności, zainteresowań)
- gdy nie dostajemy tego, czego pragniemy – psychologia to nazywa niezaspakajaniem potrzeb, zaczynając od podstawowych potrzeb fizjologicznych (brak pożywienia, brak snu, brak wypoczynku, brak dachu nad głową), potrzeb bezpieczeństwa (brak stabilizacji, brak schematów postępowania, brak prawa), potrzeb przynależności, szacunku i miłości (samotność, odrzucenie społeczne), potrzeb uznania (brak sukcesów, brak autorytetu, prestiżu) i wreszcie potrzeb samorealizacji (brak rozwoju osobistego: zdolności, zainteresowań)
- gdy tracimy to, z czym się
związaliśmy – sytuacja utraty: osób bliskich, ulubionego zwierzątka,
utraty pracy, bankructwa, straty czasu, niespełnione marzenia
- gdy dostajemy to, czego nie
chcieliśmy – pojawienie się przeszkód, choroba, przeciwności losu,
ludzi, z którymi musimy współpracować, a działają na naszą niekorzyść
- gdy przywiązujemy się do tego,
co nam szkodzi – wszelkie uzależnienia i nałogi (alkoholizm, narkomania,
hazard, niezdrowe jedzenie, niezdrowy tryb życia, internet) oraz fiksacje,
czyli kurczowe trzymanie się wyuczonych schematów przystosowania, które na
dłuższą metę wpływają niekorzystnie na człowieka.
Widać zatem, że cierpienie może mieć podłoże fizyczne lub
psychiczne. Ból fizyczny wiąże się z nieprzyjemnymi doznaniami naszego ciała,
któremu towarzyszy pobudzenie współczulnego układu nerwowego oraz zwiększone
wydzielanie hormonów. Ma to ogromne znaczenie, ponieważ pomaga zlokalizować i
rozpoznać chorobę lub uszkodzenie ciała. Zatem jest to sygnał naszego ciała, że
dzieje się z nim coś złego, niebezpiecznego i należy skorzystać z pomocy
placówki medycznej. Po rozpoznaniu przyczyn bólu, leczy się jego przyczynę, lub
jeśli jest to przewlekła choroba, uśmierza jego intensywność. Nawet bardzo
silny ból jest łagodzony przy pomocy środków farmakologicznych i zamiast bardzo
cierpieć z tego powodu, wystarczy udać się po pomoc do specjalisty. Z
przewlekłego bólu fizycznego często bierze się także ból psychosomatyczny.
Związany jest z lękiem przed kolejną falą bólu fizycznego, z lękiem przed
śmiercią i z myślami o śmierci, z poczuciem bezradności i niesprawiedliwości.
Innym rodzajem bólu psychicznego, jest ból, który powstaje pierwotnie w naszym
psyche. Sytuacja, w której boli dusza. Depresja i choroby tej grupy są bardzo
trudne, nie tylko dla osoby chorej, ale także dla jej otoczenia. Nie powinno
się ich pozostawiać samych sobie, ale także skorzystać z pomocy specjalistów,
nie tylko psychiatrów leczących farmakologicznie, ale również terapeutów
udzielających wsparcia.
Nie jest moim zamierzeniem udzielanie tutaj złotych rad i
wysyłanie wszystkich do lekarza, bo na wszystko nie ma lekarstwa. Moim zamiarem
była zmiana spojrzenia na cierpienie. Są sytuacje, w których ludzie cierpienie
fizyczne znoszą, a psychiczne wybierają. Są sytuacje, w których cierpimy, a
wstydzimy się poprosić o pomoc. Są sytuacje, w których uznajemy – że nie boli
aż tak bardzo, samo przejdzie, jakoś to będzie, poradzę sobie – i faktycznie
cierpienie mija. Ale bez ustalenia przyczyn, ono może powrócić z większym
natężeniem. Aż wreszcie, są sytuacje, w których cierpienie staje się sposobem
na życie – obnoszenie się ze swoim bólem staje się niezłym narzędziem
manipulacji innymi. Ale z cierpieniem jest tak, że nie musi nas pogrążyć w
czarnej otchłani rozpaczy, wcale nie trzeba się z nim godzić jako drogą do
oczyszczenia, przebaczenia czy doskonałości. Cierpienie można przerwać i tylko
od nas samych zależy, kiedy powiemy sobie dość.
No wreszcie jakiś racjonalny pogląd na ludzkie cierpienie. Bo ciągle słyszy się albo gloryfikowanie cierpienia, obnoszenie z z nim niczym z sztandarem, o czczeniu rzymskiego narzędzia nie wspominając. Albo wręcz odwrotnie ciągłe użalanie się nad sobą typu: Dlaczego to właśnie nam się przytrafiło? Dlaczego cierpimy niewinnie? Dlaczego mi się nie udaje i takie tam. Z takiego użalania się nic dobrego potem nie wychodzi, jedynie fochy pretensje i obwinianie wszystkich dokooła. Żółć i nienawisć. I tak jak w tym kraju ma być dobrze?
OdpowiedzUsuńNa pytanie, jak w tym kraju ma być dobrze, to Ci nie odpowiem. Ale myślę, że jeśli każdy popracuje nad uzdrowieniem podstawowej komórki społecznej, czyli rodziny, to napewno poprawi się sytuacja w górę - w końcu ryba psuje się od głowy, a zdrowieje od ogona.
OdpowiedzUsuńZmiany zawsze najlepiej zaczynać od siebie... Bo później będzie jak w przysłowiu, widzimy drzazgę w oku bliźniego, a belki w swoim nie...
UsuńSzkoda, że politycy nie czytają blogów zwykłych ludzi
Cierpienie jest następstwem grzechu i pojawia się jako kara. Przecież wielu ludzi wierzy w to, że bóg złe karze, a dobre wynagradza, więc jeśli popełnia się grzech, trzeba go odpokutować aby móc być dobrym. I możesz sobie pisać co chcesz o swoich poglądach, ale założenie, że z grzechem wiąże się kara jest podstawą każdego kodeksu karnego!
OdpowiedzUsuńCiekawy pogląd... Może i większość kodeksów karnych jest oparte na dekalogu, ale to dlatego, że pominąwszy trzy pierwsze przykazania, reszta dotyczy najcięższych przestępstw. Ponieważ ludzie wtedy w większości byli analfabetami (więc spisanie szczegółowego wymiaru kar było co najmniej trudne), zatem najlepszą metodą kontroli i utrzymania porządku było straszenie karą boską, związaną z ogromnym cierpieniem i to na dodatek po śmierci, bo to było bardziej skuteczne. A już szczególnie wszelkie kataklizmy i nieszczęścia tłumaczone jako początek kary boskiej za grzechy, działało na maluczkich.
UsuńOczywiście przestępstwa powinny podlegać karom, ale mi chodziło w poście o to, że człowiek nie powinien cierpieć bezsensownie, wmawiając w siebie jakąś iluzje o jego sensie w imię "wyższych" celów, czy uzyskania świętości.