czwartek, 25 września 2014

Oblicza samotności


Samotność jest dziwnym uczuciem. Zazwyczaj określa się ją jako brak głębszych relacji z innymi ludźmi. Większość ludzi się jej boi.

 Czasami pojawia się w sytuacji straty ukochanej osoby, czasem na skutek trudności w nawiązywaniu kontaktów, czasem z wyboru. Ta ostatnia została nazwana singlowaniem i wręcz nastała na nią moda. Single przecież mogą żyć jak chcą, robić co chcą, spędzać czas na zabawie bez zobowiązań. Nie muszą się przed nikim tłumaczyć, nie muszą się o nikogo martwić. Nawet powstało kilka seriali o tej tematyce, przykładem może być niemal kultowy „Seks w wielkim mieście”. Ale czy byciem samym i bycie samotnym to jest ten sam stan? Czy życie bohaterek serialu jest naprawdę takie fantastyczne?


Budzisz się rano w pustym łóżku, pościel jest zimna i czujesz ogromną pustkę, bo nie masz się do kogo przytulić. Wstajesz, robisz sobie kawę i zaglądasz do lodówki. Znowu ten chłód. Albo nie masz apetytu, albo wręcz przeciwnie pochłaniasz wszystko co masz w zasięgu ręki, chcąc zapomnieć, że nie masz z kim zjeść śniadania. Wychodzisz do pracy, na zakupy, do znajomych, na imprezę. Masz wrażenie, że miło spędzasz czas, ale gdy nadchodzi chwila powrotu do domu znów pojawia się pustka. Uświadamiasz sobie, że nikt nie czeka na twój powrót, nikt się nie uśmiechnie na twój widok w drzwiach. Idziesz do znajomych na grilla. Witają Cię trzy szczęśliwe pary, dzieciaki biegające po trawie, radość, spełnienie i zabawa. A u Ciebie zamiast uśmiechu znowu pojawia się osamotnienie, świadomość, że nie pasujesz do tego obrazka, całkiem jakbyś była z innej planety. Śmiech Cię drażni, chociaż uśmiechasz się na siłę. Ale skrywasz łzy, bo tak bardzo chciałabyś mieć kogo trzymać za rękę. Nadchodzą święta. Wszyscy wokół mają świąteczny nastrój, a ty znowu odczuwasz wyobcowanie. Stół z jednym nakryciem, a ozdób nawet nie chce Ci się wyjmować, bo dla kogo? Na wigilię idziesz do krewnych, którzy zaprosili Cię, bo tak wypada. Ale idziesz, bo nie chcesz przepłakać tego wieczoru z żalu i rozpaczy, że tak bardzo brakuje Ci kogoś, komu mogłabyś złożyć życzenia. Cały świat wydaje się beznadziejny.

Budzisz się rano, a obok leży człowiek, którego nazywasz mężem. Ale to jest zupełnie obcy człowiek, chciałbyś się przytulić, ale czujesz do niego niechęć, a może nawet obrzydzenie. Łóżko jest puste i zimne. Wstajesz, idziesz do kuchni i robisz jedną kawę, bo on przecież nie ma teraz ochoty. Zaglądasz do lodówki i nie masz apetytu. Albo wręcz przeciwnie wyjmujesz zawartość, robisz śniadanie dla dwojga i zjadasz je sama. Bo ten obcy człowiek właśnie oświadczył, że teraz jeść nie będzie. Idziesz na zakupy, do pracy, spotkanie z koleżanką, a gdy nadchodzi czas powrotu, uświadamiasz sobie, że w domu znowu jest pustka, albo czeka na Ciebie jedynie jakiś człowiek, który nie uśmiechnie się na twój powrót. Idziesz do znajomych na grilla. Znowu sama, bo on ma ważniejsze sprawy. Śmiech dzieciaków Cię drażni, bo kiedyś chciałaś mieć swoje, ale nie wyszło. Nikt nie trzyma Cię za dłoń. Nadchodzą święta. Jest Ci wszystko jedno, bo czeka Cię tylko jeden udawany wieczór, pełen sztucznego uśmiechu. Czujesz niechęć i wyobcowanie, bo twoje serce nie ma komu złożyć życzeń. Cały świat wydaje się beznadziejny.

Czy gorsza jest samotność odczuwana w pojedynkę, czy gorsza jest ta we dwoje? Nie umiem powiedzieć, która bolała mnie bardziej. Lubiłam i lubię czas spędzać sama, od dziecka umiałam sobie zorganizować czas. Mam tak do dziś, wiele rzeczy robię sama. Jednak świadomość, że nikt na mnie nie czeka, nikt mi nie da ciepła i wsparcia była ogromnie przybijająca. Nikt nie policzy nocy, które przepłakałam. Nikt nie policzy dni, w czasie których wegetowałam, codziennie czując ból. Czasami nie chciało mi się nawet wychodzić z łóżka. Zwykłe problemy urastały do wysokości Himalajów. Trudno mi było, kiedy na siłę wmawiałam sobie, że jestem wartościową osoba, tylko nie spotkałam jeszcze odpowiedniego mężczyzny. Równie trudno mi było po kilku latach małżeństwa, kiedy czułam się samotna jeszcze bardziej, bo odpowiedzialność wzięłam za dwoje, a z problemami zmagałam się sama. Jak ja zazdrościłam moim przyjaciółkom mężów, na których mogły liczyć i roześmianych dzieci. One miały takie udane życie rodzinne, a moje wydawało mi się kompletnie beznadziejne.

Natomiast świadomość, że teraz obok siedzi człowiek, któremu na mnie zależy, który o mnie dba, który uśmiecha się na mój widok, dodaje mi skrzydeł. Czasami nie musi być obok, ale wiem, że jest, że za mną tęskni, że zawsze z radością weźmie moją dłoń. Nie, nie zmieniłam męża. To mąż się zmienił. I zmieniłam się ja. Żeby cieszyć się swoim uczuciem, musieliśmy się zmienić oboje. Nie tylko otworzyć się empatycznie na siebie, ale przede wszystkim nauczyć się słuchać swoich uczuć, swoich potrzeb i swojego wewnętrznego głosu. Zamknięci każdy w swoim świecie, nie byliśmy w stanie się ani rozumieć, ani kochać, ani przyjaźnić. Mury, które wybudowaliśmy, tylko my byliśmy w stanie zburzyć od środka. Nikt nie mógł się przez nie przebić od zewnątrz. Zmieniliśmy się, każde dla siebie, nasza motywacja wypływała z wnętrza, każde pracowało nad sobą z innym terapeutą. I to pozwoliło nam odbudować nasz związek. Gdy usiłowałam zmieniać męża na swój sposób, ponosiłam porażki, bo usiłowałam realizować coś, co nie było moim celem i nie leżało w mojej gestii. Aby móc przyjmować miłość, trzeba nauczyć się ją dawać. Gdy radości i sukcesy mnoży się przez dwa, a smutki i problemy dzieli na pół, to życie staje się zupełnie inne, pełniejsze i łatwiej spojrzeć w przyszłość i oswoić swoje lęki.

13 komentarzy:

  1. Moda moda moda.... Rozstania.... Single.... To wszystko strach przed odpowiedzialniscią!!!! Egoizm i strach!!! Nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moda na siglowanie wzięła się zapewne z tego, że tak najłatwiej zamieść problem pod dywan. Zrobić na niego modę, jeśli problem zaczyna dotyczyć coraz większej grupy ludzi. Bywają ludzie samotni z wyboru, bo im z tym dobrze. Ale większość jest samotna z innych powodów - najczęściej jest to trudność w nawiązywaniu relacji, albo ich utrzymaniu. Po części wynika to z egoizmu, a po części z braku wzorców do naśladowania, braku szacunku do tradycji i tradycyjnego modelu rodziny.

      Usuń

  2. Człowiek decyduje się na samotność lub ludzie robią z niego samotnika... Jeśli ktoś wybiera samotność z własnej nieprzymuszonej woli to niech i tak będzie, jeśli mu dobrze... Lecz jeśli to społeczeństwo robi z nas samotnika... Nikt nie chce być samotny w wyniku wykluczenia przez społeczeństwo lub odrzucenia przez drugą osobę, Albo nawet kilka osób. A ponieważ samotność jest coraz częściej pojawiającym się problemem, pojawiły się o tym i seriale i wiele blogów, artykułów nie licząc. Czy to jest moda? A może tylko głośne wołanie o pomoc? Jako, że wszyscy jesteśmy ludźmi mamy prawo do bycia z ludżmi, wśród ludzi i dla ludzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z tym, że nieumiejętność wejścia w związki, lub utrzymania związku i towarzysząca temu samotność stają się pomału coraz częstszym zjawiskiem. Są ludzie, którzy mają naturę samotników, odludków i tacy rzeczywiście dobrowolnie wybierają życie w pojedynkę, często poza wielkimi aglomeracjami. Są ludzie, którzy poświęcają się dla wyższych wg nich celów i żyją w celibacie z wyboru, jak zakonnicy, misjonarze, mnisi i wszelkiej maści kapłani, szamani... Ale większość zostaje na skazana na swoją samotność. I nie mam na myśli tylko więźniów. Także ludzi, którzy zamykają się po utracie wieloletniego partnera, albo po odrzuceniu przez kogoś, a tym bardziej gdy to kolejne odrzucenie. Może powoduje nimi strach, może po części egoizm, ale zjawisko zatacza coraz większe kręgi. Wystarczy porównać statystyki rozwodów z dziś i z sprzed 30 lat.

      Usuń
    2. Gdzieś przeczytałam, że róznica między osobą samotną a singlem polega na tym, że samotna boi się się swojej samotności, bo realizować potrafi się tylko w związku, a singiel się poprostu samotności nie boi i potrafi cieszyć się życiem, nie mając pary

      Usuń
    3. albo inaczej na to patrząc: samotna osoba potrafi przeżywać swoje emocje i uczucia w relacjach z ukochanym, a singiel cieszy się, pozostając bez stałego partnera. Osoba samotna bardzo mocno odczuwa brak partnera życiowego i mimo starań przyjaciół pozostaje wiecznie niezadowolona ze swojej sytuacji, niespełniona, niepewna siebie, wycofana, nic jej nie cieszy, ponieważ swoje poczucie wartości buduje na relacji z drugim człowiekiem. Singlowi zaś w tym stanie jest dobrze, ma poczucie j wartości zbudowane na własnym ja i chociaż wchodzi w luźne związki to znalezienie drugiej połówki nie jest głównym celem życiowym.

      Usuń
  3. Samotność może się też wiązać ze strachem przed związkiem. To dopiero paradoks... Kochać, ale bać się związać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryzyko dania siebie to duze wyzwanie... Może czasem warto zaryzykować... A może to nie ryzyko, tylko strach przed kompromisem - bo niestety mię ma nic za darmo na tym świecie... Choćby niewiadomo kto i co nam obiecał. Kochamy ale chcemy być kochani... Dbamy, ale chcemy, żeby ktoś o nas zadbał...

      Usuń
    2. Chcemy być z kimś jedynym, ale musimy być jedyni... Z kimś ważnym, ale chcemy być najważniejsi... Kwestia odwagi i priorytetów. Życie jest za krótkie aby się bać i być niezdecydowanym...

      Usuń
  4. Nie powiedziałbym, że paradoks. Raczej normalne ludzkie uczucie. Po zakończeniu związku zawsze zostaje Ci emocjonalne obciążenie, które siłą rzeczy przenosisz w kolejny, dopóki się się z nim nie uporasz. To strach przed kolejnym rozczarowaniem, kolejnym zranieniem, i być może kolejnym wejściem w odpowiedzialność za drugą osobę, Najpierw trzeba się skontaktować i uporać z własnymi emocjami i uczuciami, żeby wyciągnąć wnioski z tego co było złe i wejść w nowy związek z poczuciem równowagi i pogodą życia. Ja obecnie znalazłam się w sytuacji zmiany terapeuty i chociaż to zupełnie inny rodzaj związku, to jednak też towarzyszy mi niepokój i smutek, jak się ułoży współpraca z kolejnym, jak długo potrwa nawiązywanie więzi i czy w ogóle mi się to uda. Mimo pozytywnego myślenia, sytuacja mi się nie podoba, ponieważ budzi moje obawy. Chcę dalej uczestniczyć w terapii, ale boję się tego co nastąpi. I zapewne ten lęk będzie u mnie się pojawiał do pierwszego spotkania. I podobnie jest z lękiem przed nowym związkiem uczuciowym, lęk będzie, dopóki nie podejmiesz działania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta racja!!! Zakończyć jedno... Żeby całkowicie oddać się drugiemu...

      Usuń
  5. Seks w wielkim mieście, to wytwór amerykańskiej komercji i z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Pokazuje to co ludzie chcą oglądać.
    Na mnie większe wrażenie zrobiły obrazki, które przedstawiłaś potem, a dotyczyły twojego własnego życia. Kobieto, Ty miałaś naprawdę ogromne szczęście, że Ci się udało to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma co być samotnym wystarzy skorzystać z portali społecznościowych np Betania

    OdpowiedzUsuń