wtorek, 9 września 2014

Filozofia szukania



Szukajcie, a znajdziecie.

Aby coś znaleźć, powinieneś przestać szukać.

To, czego szukasz, znajdziesz w ostatnim z możliwych miejsc. (prawo Murpiego)

Poszukiwaną rzecz znajdziesz dopiero wtedy, gdy już zastąpisz ją inną. (prawo Harpera)


Te powiedzenia, teoretycznie nic wspólnego oprócz mianownika ze sobą nie mają, ale… wrzucę moje trzy groszy babskiej analizy. One nie są sprzeczne ze sobą, choć na pierwszy rzut oka tak można je odczytać. Dla mojego kobiecego umysłu jedno wynika z drugiego. Pierwsze ma pochodzenie biblijne, zachęca do podejmowania działania. Wiadomo – bez tego nie osiągnie się celu, bo trudno cokolwiek znaleźć, jeżeli się nie zacznie poszukiwań. To działa, nawet wtedy kiedy siedzimy na fotelu i szukamy „oczami”, jak to mawiała moja ulubiona pisarka – Joanna Chmielewska. Jednocześnie zawiera obietnicę znalezienia, więc jest jednoznacznie pozytywne. Szukać niekoniecznie trzeba konkretnej rzeczy, można szukać jakiś wartości np. rozwiązania problemu, szczęścia w koniczynie, miłości w deszczu, celu w życiu, a można prozaicznie: igły w stogu siana, kota w krzakach, komórki w torebce … Przy tym ostatnim zmierzamy nieuchronnie do powiedzenia mojej babci. No fakt, czasami jak się szuka zbyt długo, intensywnie i bez efektu dopada nas frustracja. Zamiast szukać logicznie zaczynamy się zamieniać w pana Hilarego, i nasze czynności tracą sens. 

Szukaliście kiedyś kluczy albo komórki? A czy poszukując tych zwykłych kluczy nie pootwieraliście szuflad z bielizną, co było bez najmniejszego sensu, bo klucze godzinę temu były używane, a szuflad nikt nie otwierał? No chyba, że jesteście rodzicem jakiegoś niesfornego dziecka, lub właścicielem kapucynki, ewentualnie fretki. Wtedy otwieranie szuflad jest jak najbardziej logiczne. Czasami trzeba po prostu przerwać i usiąść, dać mózgowi się zresetować i poczekać, aż zadziała prawo Murpiego. Czyli przypomnimy sobie, że kluczyki mogły się zaplątać przy rozpakowywaniu zakupów i odnaleźć je w lodówce, albo w szafce z makaronem. Przypominamy sobie, że godzinę temu skończyliśmy rozmawiać z ulubioną ciocią i chyba dopadła nas niepohamowana potrzeba uczesania się. Nagle przestaje dziwić ta szczotka w torebce, a komórkę najspokojniej znajdujemy na półce pod lustrem. No chyba, że mimo wszystko musimy pozwolić zadziałać prawu Harpera. Niestety po zakupieniu drugiego aparatu, czas poszukiwania komórki w torebce wydłuża się dwukrotnie, gdyż w pierwszej kolejności znajdziemy tę, która akurat nie dzwoni.

Przy poszukiwaniu rzeczy niematerialnych działa to całkiem podobnie. Zacznijmy od rozwiązywania problemów nazwijmy to naukowych. Ile razy myślałam nad jakimś tekstem, nie mogąc odnaleźć weny, polotu, idealnego planu tekstu. W końcu po godzinie męczenia się wychodziłam się przewietrzyć i 4 kilometry od domu przychodziła „eureka” i powiedzenie „dziękuję babciu”? Ile razy poszukiwałam dobrego tematu gapiąc się bezproduktywnie w komputer, a gdy weszłam pod prysznic nagle doznałam olśnienia. To działało nawet, gdy będąc dzieckiem nie mogłam zrobić jakiegoś zadania domowego. Rozwiązanie zawsze przychodziło, gdy szłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia, gdy sprzątałam, czy wychodziłam na dwór. Czyli dokładnie wtedy, gdy przestawałam szukać, i znajdowałam je zupełnie w innym miejscu niż pierwotnie zakładałam. Znowu po pierwsze babcia, a po drugie pan Murphy.

Tak samo jest również z wszystkim co nas trapi. Z poszukiwaniem szczęścia, celu w życiu, a nawet przy borykaniu się z wszelkimi problemami, zmartwieniami i bolączkami. Wiadomo, że problem pozostawiony sam sobie nie zniknie, ale uporczywe zamartwianie się nim powoduje tylko utratę energii. Im dłużej go nosimy ze sobą tym staje się cięższy, w końcu dopada nas odrętwienie i problem przerasta nasze możliwości, zwiększając jeszcze bardziej frustrację. A wystarczy go odstawić na trochę. Może w tym czasie przyjdzie na myśl dobre wyjście z trudnej sytuacji? Im częściej wspominam swoją babcię, tym bardziej dostrzegam, jaka to była mądra kobieta i ile mi przekazała swojej „życiowej wiedzy”. Mimo, że byłam wtedy nastolatką i nie bardzo umiałam tą wiedzę dostrzec. Ale jak widać w pamięci długotrwałej pozostała.

3 komentarze:

  1. A jest jeszcze: nie szukaj daleko, tego co masz blisko... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo cudze chwalicie, swego nie znacie:) Sporo komedii romantycznych opiera się na tym, że bohater szuka szczęścia za górami, lasami, morzami, a ma je dosłownie za rogiem;)

      Usuń
  2. Biega, szuka pan Hilary, gdzie są moje okulary.... Przypomniał mi się ten wierszyk z dzieciństwa, ogólnie czytając tego posta wróciły mi wspomnienia z czasów, gdy chodziło się do szkoły...

    OdpowiedzUsuń