Starogrecka elpis
oznaczała oczekiwanie, ale również nadzieję, która jest jedną z najważniejszych
wartości w życiu człowieka. Związana jest z przyszłością, oczekiwaniem na coś
dobrego, pożądanego, na odmianę, ufność w to, że coś się stanie, coś się
zmieni. Nadzieja ma ogromną moc, o czym przekonałam się na własnej skórze. Gdy
miłość mnie zawiodła, gdy straciłam wiarę, tylko nadzieja pozostała ze mną.
Nadzieja tak silna, że nawet czując się kompletnie bezradną wciąż liczyłam, że
coś się zmieni. Taka malutka iskierka światła w mrocznym pokoju. Nie wiedziałam
jak i kiedy, ale byle impuls wystarczył, żeby z małej iskierki nadziei zrobiło
się ognisko. Skąd ją brałam nie wiem. Jeden krok w dobrym kierunku napełniał mi
tą butelkę z nadzieją, w której czasami zostawała tylko jedna kropla. Dawała mi
motywację do podejmowania kolejnych działań, pozwalała przetrwać w trudnych
sytuacjach. Na nadziei opierało się moje oczekiwanie na lepsze jutro.
Na jednej z ostatnich sesji terapeutycznych poruszyliśmy
właśnie temat nadziei. Na pytanie czy ją miałam odpowiedziałam: zdecydowanie
tak. Przecież, gdybym jej nie miała nie trafiłabym na terapię. Mimo stanu, do
jakiego doprowadziło mnie współuzależnienie, mimo kompletnej izolacji od świata
i ludzi, mimo prawie podjętej decyzji o rozwodzie, mimo bólu wywoływanego
jakimikolwiek wspomnieniami, mimo wstydu za to kim się stałam, mimo łez, które
mnie zalewały, nie pozwalając wydobyć sensownego zdania. Mimo, że to właśnie
nadzieja trzymała mnie w moim toksycznym związku z alkoholikiem, zmuszała do
kolejnych kroków, które i tak prowadziły do porażki. Mimo, iż to ta iskierka
nadziei pozwalała mi marnować siły i energię na bezcelowe działania, mimo to trzymałam
się jej kurczowo, niczym tonący brzytwy, mimo wszystko… znalazłam w sobie
motywację, żeby pójść na terapię. To nadzieja mi ją dała. To nadzieja nie
pozwalała na myśli samobójcze. To nadzieja budziła mnie rano i przekonywała, że
warto wstać, na posłańca wybierając sobie mojego kota. To nadzieja pozwalała
przez ciężkie, szaro-bure chmury dojrzeć promyk światła. To nadzieja miała
jedno marzenie. To nadzieja miała siłę i odwagę pójść po pomoc. Moja nadzieja
była niezłomna. Bez nadziei byłbym już wrakiem człowieka, jakimś chodzącym
robotem, bez uczuć, bez iskry życia. Siedziałabym pewnie w pokoju z
opuszczonymi roletami, zamkniętymi drzwiami tępo patrząc się w ścianę,
odrzucając fakt, że na dworze świeci słońce, trawa się zieleni i ptaki
śpiewają.
Teraz nadzieja niczym dobry wiatr, popycha mnie na mojej
ścieżce rozwoju do przodu. Dzięki niej udaje mi się wyznaczać kolejne cele i je
konsekwentnie realizować, dzięki niej mierzę się z trudnościami i nie poddaję
zwątpieniu, że właściwie po co mi to. Nadzieja pozwala oceniać zyski i straty,
podejmować decyzje o zmianach albo wytrwać w trudnej sytuacji, bo przecież nie
będzie trudna w nieskończoność. Nadzieja otwiera mi drzwi do nowych możliwości.
Nadzieja przywróciła mi marzenia, radość życia i pasję tworzenia. Nadzieja nie
pozwala mi odpuszczać, mimo że czasami są takie dni, że mam dość. Nadzieja
zawróciła miłość z drogi zagubienia i reanimowała wiarę w siebie. Nadzieja
trzyma pod ramię mój optymizm i porusza fale pozytywnego myślenia. Nadzieja
prowadzi mnie moją krętą drogą życia z pewnością, że za kolejnym zakrętem znów
czeka mnie piękny widok. Nadzieja przekonała mnie, że prosta droga jest
monotonna, a moja kręta jest pełna ekscytacji, fascynacji i powinnam się
cieszyć, że tak jest. Nadzieja rzeźbi mi skrzydła, aby życie mogło je podcinać.
Ale one i tak zawsze odrastają.
Nadzieja naprawdę umiera
ostatnia.
Witaj.
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga i jestem pełen podziwu,że znalazłaś w sobie tyle siły,samozaparcia,odwagi,hartu ducha,takiego
kociego uporu w dążeniu do obranego przez siebie celu,tak sponiewierana przez los,miałaś odwagę i siłę otrząsnąć się
z tego i stworzyć wizję świata w którym chciałabyś być,a dążysz do tego uparcie-podziwiam takich ludzi.
Pisz,a ja będę czytał i patrzał jak się podnosisz,rozwijasz i rozkwitasz.Niech to będzie przesłanie dla innych.
Powodzenia.
Dziękuję za słowo wsparcia. Piszę, ponieważ dotarłam już do tego etapu w swoim rozwoju, że mogę się dzielić swoimi przeżyciami. Może kiedyś przeczyta to ktoś, komu przyniesie to ulgę albo doda otuchy.
UsuńPozdrawiam
Ani razu nie napisałaś, że nadzieja matką głupich... A to chyba najczęstsze skojarzenie z hasłem nadzieja.
OdpowiedzUsuńchociaż zauwazyłaś słusznie, że czasami twoja nadzieja była dla Ciebie zgubna i podtrzymywała twoje życie w kłamstwie, które zresztą sama w siebie wmawiałaś. Ale jak mój poprzednik zauważył, dobrze, że się z tego otrząsnęłaś...