Temat bycia sobą, wywołał
w moim mózgu lawinę różnych kolejnych przemyśleń. W tym temat asertywności.
Wielu ludziom na hasło „asertywność” otwiera się szufladka z napisem: sztuka
mówienia nie. Nie można zaprzeczyć temu twierdzeniu, ale jest ono tylko pozorne
prawdziwe. Tak jak z matematycznym twierdzeniem: każdy kwadrat jest
prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem. Umiejętność odmawiania to
tylko jeden element ze zbioru o nazwie asertywność. Dla mnie asertywność to
raczej sztuka życia według swoich zasad pozostając jednocześnie w pozytywnej
korelacji z ludźmi, którzy nam w życiu
towarzyszą. Opieram ją o pięć głównych filarów:
- swobodne wyrażanie emocji i uczuć
- swobodne wyrażanie emocji i uczuć
- dbanie o swoje potrzeby,
o swoje ciało, o duszę, o umysł i przestrzeń życiową
- umiejętność stawiania
granic i mówienia nie
- budowanie pozytywnych
relacji z ludźmi
- szacunek do siebie i innych.
Uczucia i emocje
towarzyszą nam na każdym kroku, codziennie zdarza się coś co wywołuje w nas
radość, spokój, ciepło, zadowolenie, miłość, satysfakcję, szczęście,
zdziwienie, zażenowanie, oburzenie, irytację, złość, gniew, wściekłość, żal,
ból, smutek, poczucie porażki, wstyd itd. Wachlarz tych uczuć jest bardzo
różnorodny, tak jak urozmaicone jest nasze życie. Pojawiające się uczucia różne
osoby traktują w rozmaity sposób. Niektórzy naznaczeni traumą dzieciństwa, w
którym nauczyli się, że najlepiej nic nie odczuwać po prostu je zamrażają.
Ignorują ich istnienie. Duża grupa ludzi emocje tłumi, gdyż powszechnie są
nieakceptowane. Bo nie wypada publicznie płakać (chyba, że na pogrzebie); bo
kobieta nie powinna się złościć, nie wolno okazywać strachu itd. Wynika to z
błędnego podziału na emocje dobre i złe. A tymczasem wszystkie emocje są
nasze, tylko, że jedne są dla nas przyjemne, inne mniej, ale jeszcze w
granicach dopuszczalności, a niektóre bardzo nieprzyjemne. W myśl tego podziału
przyjemne są dobre, nieprzyjemne złe. W myśl tego podziału miłość jest „dobra”.
To skąd w takim razie określenie „zła miłość”? Logiczna sprzeczność. Zatem jak
podzielić uczucia? Odpowiedź jest prosta wcale. Asertywność każe mi do moich
uczuć podejść po prostu szczerze. Odkrycie moich emocji i towarzyszących im
reakcji fizycznych pozwoliło mi nauczyć
się je akceptować. Wiem, że każda emocja, jaka mi towarzyszy jest
potrzebna i o czymś mnie informuje. Wsłuchanie się we własny organizm pozwala
mi je rozpoznać, a ich akceptacja daje mi poczucie wolności. Widać są
potrzebne, powodują przygotowanie organizmu do działania. Jeśli rozmawiamy z
bliską nam osobą i nagle słyszymy coś co wywołuje złość lub smutek, co można
zrobić? Najprościej stłumić, przełknąć ślinę czy łzy i udawać, że jest w
porządku. A przecież nie jest. Tłumimy, bo nie chcemy zranić tej osoby, ale nic
nie mówiąc pozwalamy się zranić. A dlaczego? Asertywnie postępując lepiej
powiedzieć: słuchaj, przykro mi jest słuchać twoich słów, bo mnie ranią. Albo,
to co mówisz wywołuje u mnie złość. I wtedy nawet po jednym zdaniu, może się
okazać, że pomoże, bo nasz rozmówca lub rozmówczyni nie zdawała sobie z tego
sprawy. Zamiast więc brnąć w konflikt, lub oziębiać relacje asertywna postawa
stanie się kanwą do dyskusji na drażliwy temat.
Dbanie o siebie, bycie dla
siebie dobrym. Asertywność często utożsamiana jest z egoizmem. Czy to egoizm?
Nie, chyba że, przerodzi się w narcyzm. Ale dbanie o swoje potrzeby, o potrzeby
bezpieczeństwa, przynależności, szacunku, akceptacji i samorealizacji to
recepta na satysfakcjonujące życie, a nie egoizm. Ostatecznie stare przysłowie
pszczół głosi, że aby móc dbać o innych, najpierw trzeba zadbać o siebie, żeby
mieć do tego siły. Dokładnie tej samej reguły trzymają się przepisy wewnętrzne
wszelkiego rodzaju służb ratowniczych. Dbanie o swoje ciało, o dietę, o stan
skóry, o fryzurę, o strój to
zaspakajanie prawa do zdrowia i urody, a nie kobieca próżność. Dopiero przesada
szkodzi, jak mawiała moja babcia, na umiar jeszcze nikt nie umarł. Rozwój
intelektualny, emocjonalny, nawiązywanie więzi – te sprawy już są bardziej
akceptowalne i podlegają takim „gorącym” dyskusjom, jak to, że kobieta idzie do
kosmetyczki, zamiast gotować obiad. Niestety schemat, że miejsce kobiety jest w
domu przy garach, nadal jest mocno wpisany w naszą tradycję. Fakt, że kobieta
musi mieć siłę na bycie gospodynią domową nie jest często brany pod uwagę.
Faktowi, że po tej ciężkiej pracy powinna zadbać o swoje zdrowie, kondycję i
rozwój, zaprzeczają często same kobiety, twierdząc, że dość się nagimnastykują
przez cały dzień, żeby jeszcze na fitness chodzić. A mężczyźni? Czemu prezes
firmy, który chodzi trzy razy w tygodniu do siłowni, dwa razy na basen i raz do
kosmetyczki jest obiektem zazdrości, a nawet prześmiewczych uwag typu: „jest
bogaty, to może mieć babskie fanaberie”. A ilu tych zazdroszczących mu pozycji
zdaje sobie sprawę, jak wielką odpowiedzialność ów prezes ma i ile kontraktów
zależy od jego zdrowia, kondycji i wyglądu? Niestety tkwiące w nas archaiczne
przekonania bardzo często sprawiają, że dbanie o siebie jest tożsame z
egoizmem. Ale asertywność pozwoliła mi zmienić i to podejście. Odrobina egoizmu
nikomu nie szkodzi, tylko pomaga mi wzmocnić pewność siebie. Ostatecznie
zdrowa, sprawna, uśmiechnięta i zadowolona mam zupełnie inny stosunek do
gotowania obiadu. Sprawia mi to przyjemność, zamiast być gehenną.
Jestem tylko człowiekiem,
mam prawo być zmęczona, nie mieć na coś ochoty. Asertywność często jest
nazywana sztuką mówienia nie. Ale odmawiać można na wiele sposobów. Można być
uległym, ale rzadko wtedy jest to odmowa skuteczna. Mówienie cichym głosikiem,
częste przerywanie, zawieszanie głosu, jąkanie się, budowanie długich zdań,
słowa typu: wiesz, ale ja nie bardzo bym chciała, miałam troszkę inne
plany, hmmm, bo wiesz… ale… I w
rezultacie zostajemy z niechcianym kawałkiem ciasta, psem na tydzień, albo
długą listą zakupów do zrobienia. Wywoła to głównie frustrację,
niedowartościowanie, poczucie krzywdy i pretensje. Można odmówić agresywnie,
popularnie mówiąc „naskoczyć” na tą drugą osobę, co zapewne będzie skuteczne o
tyle, że nie zrobimy tego czego nie chcemy, ale możemy zostać z poczuciem winy,
wrażeniem, że zraniliśmy tą drugą osobę i złością na siebie. Jak zatem odmówić
skutecznie i czuć się z tym dobrze? Należy mówić tonem spokojnym, ale
stanowczym i wypowiedź formułować uczciwie i bezpośrednio przy użyciu słowa
NIE. Można używać zwrotów: Nie, nie zrobię tego. Nie, dziękuję za kolejny
kawałek. Jeśli osoba prosząca jest nieco natarczywa, można przy ponownym
odmówieniu dodać krótkie wyjaśnienie, odwołać się do prawdziwych przyczyn.
Skutecznym narzędziem jest też stwierdzenie, że natarczywa postawa wywołuje w
nas złość. Natomiast jeżeli obawiamy się, że odmowa zostanie przyjęta jako
sygnał o chęci zerwania więzi (to najczęstszy powód, dla którego nie
odmawiamy) można podtrzymać relację. A
jak to wygląda w praktyce? Ja najczęściej jestem zmuszona odmawiać słodyczy.
Zazwyczaj pierwsze zdanie brzmi:
- Nie
dziękuję, jestem na diecie.
Załatwia problem w 90%.
Niestety nie obejmuje upartych cioć.
-
No, ale zrobiłam takie pyszne ciasto z owocami, spróbuj, ono nie jest wcale
słodkie.
-
Wiem ciociu, że twoje ciasta są pyszne, ale pozostanę przy swojej diecie.
-
Oj tam, kawałek Ci nie zaszkodzi, stracisz te kalorie, jak będziesz wracać do
domu rowerem.
-
Ciociu, zdecydowanie nie dam się skusić na twoje ciasto.
-
No to co my będziemy jedli, a ty będziesz siedzieć przy samej kawie?
-
Tak. Mi to nie przeszkadza.
-
Już przesadzasz z tą ascezą. Jeden kawałek naprawdę Ci nie zaszkodzi.
-
Jeden kawałek będzie złamaniem moich postanowień, a ja jestem bardzo dumna z
siebie, więc nie zjem ciasta. I proszę zakończmy ten temat.
I w końcu jednak dociera,
że nie dam się przekonać do zjedzenia ciasta. Moja ciocia jest bardzo
sympatyczną osobą i nie namawiała mnie ze złej woli. Chociaż bywają czasami
bardziej uparte ciocie, które potrafią pociągnąć temat sięgając po szantaż
emocjonalny nawet. Jednak konsekwentne pozostawanie przy swoim zdaniu jest
zawsze najlepszym rozwiązaniem. Można je spróbować wzmocnić przez dodanie
zwrotów: Proszę przestań nalegać, nie zmienię zdania. Co zyskujemy asertywną
odmową? Ogólnie rzecz biorąc czujemy się „w porządku” wobec siebie i innych.
Zachowamy kontrolę nad swoim życiem, a jednocześnie pozostaniemy w dobrych
stosunkach z otoczeniem.
Osoba asertywna nie
powinna odmawiać każdej prośbie, a jedynie tym, których nie ma ochoty lub
możliwości w danej chwili spełniać. Notoryczne odmawianie faktycznie uczyni z
nas osoby nieużyte, od których inni zaczną stronić, podobnie jak zaczyna się
unikać osób ciągle nas nagabujących. A tak naprawdę asertywni możemy być tylko
w relacjach z innymi ludźmi, więc dbanie o te relacje to też ważny aspekt
asertywności. Człowiek jest istotą społeczną, więc kontakt z innymi ludźmi jest
nam niezbędny. Jednak pozostawanie asertywnym wpływa także na nasze otoczenie.
Zaobserwowałam, że ponieważ ja się zmieniam, ludzie, z którymi przebywam także
zmieniają się w relacjach ze mną. Oczywiście mam na myśli zmiany korzystne i
pozytywne. Wiele relacji nawiązałam dopiero teraz, gdy wyszłam z ukrycia. Inne
kontakty odnowiłam po okresie milczenia, unikania ludzi i staram się je
utrzymać. Pomoc wzajemna jest bardzo ważna w tych relacjach, ale nie można
pozwalać „wchodzić sobie na głowę”, ani nie czynić tego wobec innych. Ja po
prostu działam w myśl porzekadła: traktuj innych tak, jakbyś chciała, żeby inni
traktowali ciebie. Mam prawo poprosić o pomoc i mam prawo odmówić: ale
jednocześnie inne osoby też mają prawo poprosić i prawo odmówić. I właśnie w zrozumieniu
i uszanowaniu tej wzajemności działania tkwi sedno zbudowania relacji.
Przyjaciel ma prawo odmówić, ale to nie znaczy, że przestał być przyjacielem.
Mąż może nie mieć na coś ochoty, ale to nie oznacza, że przestał kochać.
Obrażanie się z tego powodu i planowanie jak się za to odegrać to najlepsza
droga ku zniszczeniu samego siebie. Bo wtedy właśnie przestajemy być sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz