środa, 6 sierpnia 2014

Asertywność w ludzkiej skórze



Temat bycia sobą, wywołał w moim mózgu lawinę różnych kolejnych przemyśleń. W tym temat asertywności. Wielu ludziom na hasło „asertywność” otwiera się szufladka z napisem: sztuka mówienia nie. Nie można zaprzeczyć temu twierdzeniu, ale jest ono tylko pozorne prawdziwe. Tak jak z matematycznym twierdzeniem: każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem. Umiejętność odmawiania to tylko jeden element ze zbioru o nazwie asertywność. Dla mnie asertywność to raczej sztuka życia według swoich zasad pozostając jednocześnie w pozytywnej korelacji  z ludźmi, którzy nam w życiu towarzyszą. Opieram ją o pięć głównych filarów:
- swobodne wyrażanie emocji i uczuć
- dbanie o swoje potrzeby, o swoje ciało, o duszę, o umysł i przestrzeń życiową
- umiejętność stawiania granic i mówienia nie
- budowanie pozytywnych relacji z ludźmi
- szacunek do siebie i innych.


Uczucia i emocje towarzyszą nam na każdym kroku, codziennie zdarza się coś co wywołuje w nas radość, spokój, ciepło, zadowolenie, miłość, satysfakcję, szczęście, zdziwienie, zażenowanie, oburzenie, irytację, złość, gniew, wściekłość, żal, ból, smutek, poczucie porażki, wstyd itd. Wachlarz tych uczuć jest bardzo różnorodny, tak jak urozmaicone jest nasze życie. Pojawiające się uczucia różne osoby traktują w rozmaity sposób. Niektórzy naznaczeni traumą dzieciństwa, w którym nauczyli się, że najlepiej nic nie odczuwać po prostu je zamrażają. Ignorują ich istnienie. Duża grupa ludzi emocje tłumi, gdyż powszechnie są nieakceptowane. Bo nie wypada publicznie płakać (chyba, że na pogrzebie); bo kobieta nie powinna się złościć, nie wolno okazywać strachu itd. Wynika to z błędnego podziału na emocje dobre i złe. A tymczasem wszystkie emocje są nasze, tylko, że jedne są dla nas przyjemne, inne mniej, ale jeszcze w granicach dopuszczalności, a niektóre bardzo nieprzyjemne. W myśl tego podziału przyjemne są dobre, nieprzyjemne złe. W myśl tego podziału miłość jest „dobra”. To skąd w takim razie określenie „zła miłość”? Logiczna sprzeczność. Zatem jak podzielić uczucia? Odpowiedź jest prosta wcale. Asertywność każe mi do moich uczuć podejść po prostu szczerze. Odkrycie moich emocji i towarzyszących im reakcji fizycznych pozwoliło mi nauczyć  się je akceptować. Wiem, że każda emocja, jaka mi towarzyszy jest potrzebna i o czymś mnie informuje. Wsłuchanie się we własny organizm pozwala mi je rozpoznać, a ich akceptacja daje mi poczucie wolności. Widać są potrzebne, powodują przygotowanie organizmu do działania. Jeśli rozmawiamy z bliską nam osobą i nagle słyszymy coś co wywołuje złość lub smutek, co można zrobić? Najprościej stłumić, przełknąć ślinę czy łzy i udawać, że jest w porządku. A przecież nie jest. Tłumimy, bo nie chcemy zranić tej osoby, ale nic nie mówiąc pozwalamy się zranić. A dlaczego? Asertywnie postępując lepiej powiedzieć: słuchaj, przykro mi jest słuchać twoich słów, bo mnie ranią. Albo, to co mówisz wywołuje u mnie złość. I wtedy nawet po jednym zdaniu, może się okazać, że pomoże, bo nasz rozmówca lub rozmówczyni nie zdawała sobie z tego sprawy. Zamiast więc brnąć w konflikt, lub oziębiać relacje asertywna postawa stanie się kanwą do dyskusji na drażliwy temat.

Dbanie o siebie, bycie dla siebie dobrym. Asertywność często utożsamiana jest z egoizmem. Czy to egoizm? Nie, chyba że, przerodzi się w narcyzm. Ale dbanie o swoje potrzeby, o potrzeby bezpieczeństwa, przynależności, szacunku, akceptacji i samorealizacji to recepta na satysfakcjonujące życie, a nie egoizm. Ostatecznie stare przysłowie pszczół głosi, że aby móc dbać o innych, najpierw trzeba zadbać o siebie, żeby mieć do tego siły. Dokładnie tej samej reguły trzymają się przepisy wewnętrzne wszelkiego rodzaju służb ratowniczych. Dbanie o swoje ciało, o dietę, o stan skóry, o fryzurę, o strój  to zaspakajanie prawa do zdrowia i urody, a nie kobieca próżność. Dopiero przesada szkodzi, jak mawiała moja babcia, na umiar jeszcze nikt nie umarł. Rozwój intelektualny, emocjonalny, nawiązywanie więzi – te sprawy już są bardziej akceptowalne i podlegają takim „gorącym” dyskusjom, jak to, że kobieta idzie do kosmetyczki, zamiast gotować obiad. Niestety schemat, że miejsce kobiety jest w domu przy garach, nadal jest mocno wpisany w naszą tradycję. Fakt, że kobieta musi mieć siłę na bycie gospodynią domową nie jest często brany pod uwagę. Faktowi, że po tej ciężkiej pracy powinna zadbać o swoje zdrowie, kondycję i rozwój, zaprzeczają często same kobiety, twierdząc, że dość się nagimnastykują przez cały dzień, żeby jeszcze na fitness chodzić. A mężczyźni? Czemu prezes firmy, który chodzi trzy razy w tygodniu do siłowni, dwa razy na basen i raz do kosmetyczki jest obiektem zazdrości, a nawet prześmiewczych uwag typu: „jest bogaty, to może mieć babskie fanaberie”. A ilu tych zazdroszczących mu pozycji zdaje sobie sprawę, jak wielką odpowiedzialność ów prezes ma i ile kontraktów zależy od jego zdrowia, kondycji i wyglądu? Niestety tkwiące w nas archaiczne przekonania bardzo często sprawiają, że dbanie o siebie jest tożsame z egoizmem. Ale asertywność pozwoliła mi zmienić i to podejście. Odrobina egoizmu nikomu nie szkodzi, tylko pomaga mi wzmocnić pewność siebie. Ostatecznie zdrowa, sprawna, uśmiechnięta i zadowolona mam zupełnie inny stosunek do gotowania obiadu. Sprawia mi to przyjemność, zamiast być gehenną.  

Jestem tylko człowiekiem, mam prawo być zmęczona, nie mieć na coś ochoty. Asertywność często jest nazywana sztuką mówienia nie. Ale odmawiać można na wiele sposobów. Można być uległym, ale rzadko wtedy jest to odmowa skuteczna. Mówienie cichym głosikiem, częste przerywanie, zawieszanie głosu, jąkanie się, budowanie długich zdań, słowa typu: wiesz, ale ja nie bardzo bym chciała, miałam troszkę inne plany,  hmmm, bo wiesz… ale… I w rezultacie zostajemy z niechcianym kawałkiem ciasta, psem na tydzień, albo długą listą zakupów do zrobienia. Wywoła to głównie frustrację, niedowartościowanie, poczucie krzywdy i pretensje. Można odmówić agresywnie, popularnie mówiąc „naskoczyć” na tą drugą osobę, co zapewne będzie skuteczne o tyle, że nie zrobimy tego czego nie chcemy, ale możemy zostać z poczuciem winy, wrażeniem, że zraniliśmy tą drugą osobę i złością na siebie. Jak zatem odmówić skutecznie i czuć się z tym dobrze? Należy mówić tonem spokojnym, ale stanowczym i wypowiedź formułować uczciwie i bezpośrednio przy użyciu słowa NIE. Można używać zwrotów: Nie, nie zrobię tego. Nie, dziękuję za kolejny kawałek. Jeśli osoba prosząca jest nieco natarczywa, można przy ponownym odmówieniu dodać krótkie wyjaśnienie, odwołać się do prawdziwych przyczyn. Skutecznym narzędziem jest też stwierdzenie, że natarczywa postawa wywołuje w nas złość. Natomiast jeżeli obawiamy się, że odmowa zostanie przyjęta jako sygnał o chęci zerwania więzi (to najczęstszy powód, dla którego nie odmawiamy) można podtrzymać relację. A jak to wygląda w praktyce? Ja najczęściej jestem zmuszona odmawiać słodyczy. Zazwyczaj pierwsze zdanie brzmi:
 - Nie dziękuję, jestem na diecie.
Załatwia problem w 90%. Niestety nie obejmuje upartych cioć.
- No, ale zrobiłam takie pyszne ciasto z owocami, spróbuj, ono nie jest wcale słodkie.
- Wiem ciociu, że twoje ciasta są pyszne, ale pozostanę przy swojej diecie.
- Oj tam, kawałek Ci nie zaszkodzi, stracisz te kalorie, jak będziesz wracać do domu rowerem.
- Ciociu, zdecydowanie nie dam się skusić na twoje ciasto.
- No to co my będziemy jedli, a ty będziesz siedzieć przy samej kawie?
- Tak. Mi to nie przeszkadza.
- Już przesadzasz z tą ascezą. Jeden kawałek naprawdę Ci nie zaszkodzi.
- Jeden kawałek będzie złamaniem moich postanowień, a ja jestem bardzo dumna z siebie, więc nie zjem ciasta. I proszę zakończmy ten temat.
I w końcu jednak dociera, że nie dam się przekonać do zjedzenia ciasta. Moja ciocia jest bardzo sympatyczną osobą i nie namawiała mnie ze złej woli. Chociaż bywają czasami bardziej uparte ciocie, które potrafią pociągnąć temat sięgając po szantaż emocjonalny nawet. Jednak konsekwentne pozostawanie przy swoim zdaniu jest zawsze najlepszym rozwiązaniem. Można je spróbować wzmocnić przez dodanie zwrotów: Proszę przestań nalegać, nie zmienię zdania. Co zyskujemy asertywną odmową? Ogólnie rzecz biorąc czujemy się „w porządku” wobec siebie i innych. Zachowamy kontrolę nad swoim życiem, a jednocześnie pozostaniemy w dobrych stosunkach z otoczeniem.

Osoba asertywna nie powinna odmawiać każdej prośbie, a jedynie tym, których nie ma ochoty lub możliwości w danej chwili spełniać. Notoryczne odmawianie faktycznie uczyni z nas osoby nieużyte, od których inni zaczną stronić, podobnie jak zaczyna się unikać osób ciągle nas nagabujących. A tak naprawdę asertywni możemy być tylko w relacjach z innymi ludźmi, więc dbanie o te relacje to też ważny aspekt asertywności. Człowiek jest istotą społeczną, więc kontakt z innymi ludźmi jest nam niezbędny. Jednak pozostawanie asertywnym wpływa także na nasze otoczenie. Zaobserwowałam, że ponieważ ja się zmieniam, ludzie, z którymi przebywam także zmieniają się w relacjach ze mną. Oczywiście mam na myśli zmiany korzystne i pozytywne. Wiele relacji nawiązałam dopiero teraz, gdy wyszłam z ukrycia. Inne kontakty odnowiłam po okresie milczenia, unikania ludzi i staram się je utrzymać. Pomoc wzajemna jest bardzo ważna w tych relacjach, ale nie można pozwalać „wchodzić sobie na głowę”, ani nie czynić tego wobec innych. Ja po prostu działam w myśl porzekadła: traktuj innych tak, jakbyś chciała, żeby inni traktowali ciebie. Mam prawo poprosić o pomoc i mam prawo odmówić: ale jednocześnie inne osoby też mają prawo poprosić i prawo odmówić. I właśnie w zrozumieniu i uszanowaniu tej wzajemności działania tkwi sedno zbudowania relacji. Przyjaciel ma prawo odmówić, ale to nie znaczy, że przestał być przyjacielem. Mąż może nie mieć na coś ochoty, ale to nie oznacza, że przestał kochać. Obrażanie się z tego powodu i planowanie jak się za to odegrać to najlepsza droga ku zniszczeniu samego siebie. Bo wtedy właśnie przestajemy być sobą. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz