Mam prawo do bycia sobą. To jedna z ważniejszych kwestii, jaką usłyszałam na
terapii. Prawo do bycia sobą. Staram się, chociaż tak naprawdę do końca nie
zastanowiłam się, co to właściwie dla mnie oznacza. Czy bycie sobą to
przysłowiowe „pójście pod prąd? Czy bycie sobą to bycie wolnym, postępowanie
zgodne z własnymi przekonaniami, zgodnie z wyznawaną filozofią, wartościami? Czy
bycie sobą to bycie innym? Czy bycie sobą to również danie tego samego prawa
innym ludziom? Czy bycie sobą podlega jakimś ograniczeniom? Czy w byciu sobą
ograniczamy się sami, czy raczej dajemy ograniczać się innym?
Trudno jednoznacznie na
nie odpowiedzieć. Znów moje myśli przywołały moje zwierzę duchowe KOTA. On
zawsze jest sobą. Zachowuje się inaczej w rozmaitych sytuacjach, ale zawsze
jest kotem. I tu kryje się odpowiedź na pytanie o to ile zakładam masek, a
kiedy pokazuje swoją prawdziwą twarz. I uświadomiłam sobie bardzo ciekawą
rzecz. Kiedyś nosiłam dużo masek: żony, kochanki, kucharki, sprzątaczki, córki,
przyjaciółki, sąsiadki, pracownicy. Obecnie nadal jestem córką, żoną,
przyjaciółką – w każdej z tych sytuacji zachowuję się inaczej, ale staram się
pokazywać swoją twarz, a nie maskę. Nie muszę być najlepszą córką i mówić to,
co rodzice chcą słyszeć, nie muszę być idealną przyjaciółką i mówić samych
miłych rzeczy. Mam prawo czuć i wyrażać uczucia. Mam prawo być szczera ze sobą
i w relacjach z innymi. I to sprawia, że teraz w relacjach z najbliższymi czuję
się sobą. Nie muszę udawać kim nie jestem, jestem w danej chwili na tu i teraz,
a jeśli akurat przeżywam irytację lub złość, żal, smutek po prostu o tym mówię.
Nie tylko dlatego, że pomaga mi to je przeżyć, ale także dlatego, że dzięki
temu moje otoczenie również o nich się dowiaduje i może odpowiednio zareagować.
Nie muszę już ich ukrywać w łazience czy pod kołdrą. Gdy się cieszę, jestem
szczęśliwa, radosna również tego nie ukrywam. Gdy kontaktuje się ze swoimi
uczuciami i wyrażam je wtedy czuję się sobą.
Czy w byciu sobą jestem
całkiem nieskrępowana? Czyż idąc na pogrzeb nie założę stonowanego stroju i nie
powstrzymam się od śmiechu. Owszem, ale nadal będę sobą. Wyrażanie szacunku do
innych pozwala mi zachować szacunek dla siebie. Stonowany strój to nie jest
wyraz konformizmu, tylko wyraz właśnie uszanowania uczuć rodziny zmarłego. Bo
jak ja bym się poczuła, gdy na pogrzeb mojej babci ktoś przyszedł w kolorowej
sukni, ogromnym kapeluszu z kwiatami i śmiejąc się perliście? Czyż nie
poczułabym zażenowania, oburzenia, złości? Zatem czy uszanowanie prawa innych
do przeżywania żałoby jest jednak z mojej strony szczere i zgodne z moimi
normami wewnętrznymi? Jest. Bo jestem zgodna z moimi emocjami, a każdy strój
można dostosować do okazji. Jeśli ktoś wyraża siebie głównie strojem, nie
potrafi funkcjonować bez kolorowej bluzki, dżinsów i wysokim stopniem niechęci
darzy wszelkiego rodzaju „umundurowania”, powinien poważnie zastanowić się nad
wyborem zawodu, bo może ma duszę artysty i urzędnicza kariera będzie pozostawać
w sprzeczności z jego swobodnym wyrażaniem siebie.
Samoświadomość i akceptacja
siebie to też niezbędne elementy w wyrażaniu siebie. Człowiek jest jedyną
istotą w świecie zwierząt, które posiada zdolność abstrakcyjnego myślenia i
świadomość śmierci. Człowiek jako jedyny może sobie sam śmierć zadać świadomie.
Każdy musi zaakceptować fakt przemijania i prawo do popełniania błędów. Prawo
do bycia niedoskonałym i do dążenia do rozwoju. Akceptacja tego niedoskonałego
siebie oznacza odnalezienie własnej ścieżki rozwoju. Rozwój jest podstawą do
zbudowania pewności siebie. A tylko mając pewność siebie i poczucie własnej
wartości oprzemy się tendencji do „przycięcia na wymiar” w jakim chcą nas
widzieć inni. Świadomość tego, kim jesteśmy i kim chcemy być, są bardzo ważne w
kształtowaniu własnego rozwoju. To kim w danej chwili jesteśmy to także efekt
tego, jak zostaliśmy wychowani, jakimi przesiąkliśmy wartościami, przekonaniami
i uprzedzeniami, z jaką tradycją się identyfikujemy. Osoba wychowywana wg
wzorca „grzecznej dziewczynki” może w momencie usamodzielnienia się obciąć
włosy, przebić sobie nos i wytatuować smoka na plecach, ale musi być świadoma
odpowiedzialności za swoje postępowanie. Jeśli zrobiła to, bo poczuła, że takie
jest to jej prawdziwe „ja” to będzie jej z tym dobrze. Ale jeśli zrobiła to na
zasadzie „na złość mamie odmrożę sobie uszy” to konsekwencje jej czynów
pozostaną, a ona nadal będzie się czuła nieszczęśliwa i sfrustrowana. Wartości
jakie wyznajemy w danej chwili również się zmieniają. To co było dla nas ważne
w wieku 20 lat staje się zupełnie nieistotne, gdy osiągamy wiek 30 lat.
Nabierając doświadczenia i odpowiedzialności za swoje życie zmieniamy
priorytety i cele życiowe. Ale to wcale nie znaczy, że przestajemy być sobą.
Reasumując bycie sobą jest
sztuką trudną, ale powinniśmy ją uprawiać dla własnego szczęścia. Dla mnie trzy
filary, które pozwalają mi pokazywać prawdziwą twarz to: szczerość wobec
siebie, asertywność wobec innych i tolerancja dla innych.
A zakończę moim ulubionym
cytatem:
„jestem sobą sobie wbrew
bycie sobą wchodzi w krew
jestem z wami przeciw wam
jestem sam...”
„jestem sobą sobie wbrew
bycie sobą wchodzi w krew
jestem z wami przeciw wam
jestem sam...”
(Krzysztof
Krawczyk)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz