poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Imię prawdy



Kolejnym uczuciem, które jest ważnym aspektem w moim rozwoju jest szczerość, inaczej określana jako prawdomówność. Oznacza, że wyrażamy swoje myśli w zgodzie z własnym postrzeganiem rzeczywistości, oraz postępujemy zgodnie z tym, co wyrażamy. Zabrzmiało to trochę zagmatwanie, więc upraszając: mówimy to, co myślimy i robimy tak, jak mówimy. Pełna szczerość jest cnotą rzadką, ale pozwala na zdrowy krytycyzm i poprawę własnego siebie.





Szczerość wobec siebie
Rozważanie swojego postępowania i myśli pod kątem tego, czy jest to zgodne z tym, co naprawdę chcemy wyrazić, czy może raczej zgodne z tym, co chcą od nas usłyszeć inni i czego oczekują. Przykładowo: trzymam fason, bo „tak wypada”, chociaż łzy cisną się do oczu. Albo nie ubiorę tej sukni w różowe kwiaty, bo kobiety w moim wieku powinny wybierać ubrania bardziej stonowane.
Ile razy zdarzało się postępować właśnie tak? A z drugiej strony: nie poszłam na to spotkanie, ponieważ pogoda była fatalna, szef mi zlecił dodatkową pracę, dziecko zachorowało…. A tak naprawdę po prostu się nie chciało. Trudno się do tego przyznać przed samym sobą, prawda nam doskwiera. Wytłumaczenia podsuwa nam nasz system iluzji, dzięki niemu czujemy się lepsi we własnych oczach. Ale na dłuższą metę przed prawdą wobec siebie nie uciekniemy. Ona zostaje w bezkresie naszej podświadomości i wraca w postaci snów, albo lęków, na ogół wtedy, gdy się nie spodziewamy. Nawet jeśli system iluzji działa bardzo sprawnie i stworzy „lepszy realny świat”, to prawda i tak kiedyś się przez te zasieki przebije. I dopiero wtedy będzie bardzo bolesna. Wywoła poczucie winy i spadek samooceny, poczucie beznadziejności, bo nie potrafiliśmy być szczerzy sami ze sobą. Ale co zrobić jeśli jesteśmy szczerzy wobec siebie, a prawda jaką widzimy nam się nie podoba? Nie poszedłem na spotkanie, ponieważ mi się nie chciało – prawda – więc jestem po prostu leniem – nie podoba mi się ten wniosek. I albo wraca się to poszukiwania wygodniejszego wytłumaczenia, albo zmierzy z faktem. Jeśli mi się moje postępowanie nie podoba istnieją dwa wyjścia: popracować nad jego akceptacją, albo nad jego zmianą, poprzez wytyczenie obszarów pracy nad sobą. Czyli wracamy do drogi rozwoju osobistego: może to być praca nad swoimi słabościami, których nie chcemy zaakceptować.

A szczerość wobec innych?
Czy mówienie prawdy zawsze wychodzi nam na dobre? A może lepiej jest w niektórych sytuacjach prawdy nie powiedzieć. Może nie od razu kłamać, ale po prostu przemilczeć. Bo może lepiej komuś nie powiedzieć i oszczędzić niepotrzebnych zmartwień? Po co psuć dobre relacje? Czy są granice szczerości? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sam przed sobą, ale moje przemyślenia ukształtowały się w następujące wnioski.

Absolutnie nie należy kłamać. To jest bardzo męczące, bo kłamstwo ma naprawdę krótkie nóżki. Trzeba pamiętać, co się komu powiedziało i w jakich okolicznościach. W kłamaniu zazwyczaj trzeba być konsekwentnym, bo jedna nieprawda pociąga za sobą kolejną. W nasze kłamstwa czasami wciągamy innych, aby je uwiarygodnić. Nie zbuduje to dobrych relacji, ponieważ ludzie kontaktują się ze sobą i prawda zazwyczaj wypływa w bardzo nieodpowiednim momencie. Tak jak w powiedzeniu: żona dowiaduje się ostatnia o zdradzie męża. Okłamywani ludzie wcale nie poczują się z tym dobrze, albo relacje się pogorszą, bo nadwyrężone zostanie zaufanie, albo wręcz wywoła to chęć odwetu. Zazwyczaj konsekwencja kłamstwa są gorsze niż sama prawda, przed którą chcieliśmy tą osobę ochronić.

Jeśli nie kłamać, to może po prostu przemilczeć? Z etycznego punktu widzenia, może lepsze rozwiązanie, ale przypomina trochę chodzenie po linie. Są sytuacje, że prawda jest niewygodna, więc uważamy, że lepiej sobie ją darować. Nie zaprosić kogoś, nie poinformować o jakimś fakcie, bo przecież „tak będzie lepiej”. Ale na dłuższą metę niedomówienia też problemu nie rozwiążą, co najwyżej opóźnią w czasie powiedzenie prawdy. Nasi najbliżsi czy partnerzy i tak wyczuwają, że nie jesteśmy z nimi szczerzy i nie znając prawdy snują własne domysły, które w konsekwencji są jeszcze gorsze. Przykładowo: nie powiem mamie, że mam zmartwienie, bo nie chcę jej martwić, i tak ma mnóstwo problemów na głowie. Ale mama się domyśla, że coś nas trapi, więc się tym przejmuje, a na dodatek dochodzi zamartwianie o to, dlaczego ukrywamy przed nią prawdę. W ten sposób tylko dokładamy jej zmartwień, zamiast oszczędzić. Błędne koło. Jednak trzeba mieć dużo dojrzałości, aby powiedzieć drugiej osobie: Nie chcę kłamać, ale nie powiem Ci prawdy, ponieważ jest ona dla Ciebie bardzo bolesna. Albo inaczej: powiem Ci prawdę, dopiero, gdy znajdę odpowiednie słowa, aby Cię nie zranić. Jest to na pewno szczere, ale i tak stanowi tylko zawieszenie wyroku.

Zatem wracamy do mówienia prawdy. I tutaj dopiero zaczynają się rozważania dotyczące tego jak tę prawdę przekazać?  Czy istnieją jakieś zasady, dzięki którym nie popsują się wzajemne relacje? Moim zdaniem to zależy od prawdy, osoby, miejsca i czasu. Czyli od tego co chcemy powiedzieć – z mówieniem miłych, radosnych i pozytywnych informacji nie mamy raczej problemu. Problemem są prawdy trudne, bolesne, smutne, przykre. Od osoby – są ludzie, którzy wolą dowiedzieć się prawdy po prostu, w żołnierskich słowach, prosto z mostu. Są osoby, do których trzeba dotrzeć z prawdą dobitnie, ale delikatnej. Okrasić komplementem. Od miejsca – wygodniej mówić w zaciszu domowym niż zatłoczonym autobusie. Prawda trudna powiedziana w sympatycznej atmosferze jest lepiej odebrana niż w warunkach skrajnie nieprzyjaznych. Od czasu – czy mówimy zaraz po fakcie, czy z dystansu, po przepuszczeniu przez filtr własnych przemyśleń. Pierwsza randka, to nie najlepszy czas na opowiadanie o byłych chłopakach, a pogrzeb to fatalny moment, aby poinformować wdowę o długach męża.

Po pierwsze ważna jest lojalność i zaufanie, szczególnie przy szczerości w związkach. Odpowiedzialność i szacunek dla partnera, znajomość jego charakteru – tym powinniśmy się kierować, przy mówieniu mu o rzeczach, które naszym zdaniem nie są dla niego przyjemne. Szczególnie drażliwym obszarem jest temat poprzednich partnerów. Jedni po prostu nie chcą o nich nic wiedzieć, nie chcą być porównywani, nie chcą rozmawiać o byłych partnerach. Inni wolą poznać wiedzę o na przykład liczbie, ale szczegółów nie są ciekawi. A z niektórymi można porozmawiać i o byłych związkach, co było w nich dobre, co było złe, dlaczego się rozpadły i wspólnie wyciągnąć wnioski przy budowaniu obecnego. Po drugie – ustalenie obszarów szczerości w relacji. W każdym związku partnerzy się docierają z czasem, poznają lepiej swoje preferencje, co dla nich jest ważne, co jest ważne w ich relacjach i ile chcą wiedzieć o sobie. Przykładowo mężowi wystarcza informacja, że żona dziś się źle czuje i ma dolegliwości żołądkowo-jelitowe, ale o szczegółach higienicznych biegunki już raczej woli nie słuchać. Nie ma w tym nic dziwnego, o szczegóły zazwyczaj pyta się lekarz, do którego mąż zawiezie chorą żonę. Najlepiej mówić o faktach, ale szczegóły można sobie darować. Mówić o decyzjach, które dotyczą związku, co budzi wątpliwości, co jest ważne w relacjach, o czym chcemy podyskutować. Zawsze należy pamiętać o szacunku dla drugiej strony w ustalaniu tego obszaru. Są osoby wylewne, są osoby małomówne: w każdej relacji można zbudować szczery związek.  

Podsumowując szczerość wobec siebie i mówienie prawdy innym to podstawa zdrowego postrzegania i wyrażania siebie. Przy mówieniu prawdy należy pamiętać o asertywności, czyli przekazaniu jej w sposób nieraniący drugiej osoby, o empatii – czyli wyobrażenie sobie, co poczuje druga osoba i o współpracy, czyli budowaniu relacji i tworzeniu więzi emocjonalnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz