Kolejnym uczuciem,
które jest ważnym aspektem w moim rozwoju jest szczerość, inaczej określana
jako prawdomówność. Oznacza, że wyrażamy swoje myśli w zgodzie z własnym
postrzeganiem rzeczywistości, oraz postępujemy zgodnie z tym, co wyrażamy.
Zabrzmiało to trochę zagmatwanie, więc upraszając: mówimy to, co myślimy i
robimy tak, jak mówimy. Pełna szczerość jest cnotą rzadką, ale pozwala na
zdrowy krytycyzm i poprawę własnego siebie.
Szczerość
wobec siebie
Rozważanie swojego
postępowania i myśli pod kątem tego, czy jest to zgodne z tym, co naprawdę
chcemy wyrazić, czy może raczej zgodne z tym, co chcą od nas usłyszeć inni i
czego oczekują. Przykładowo: trzymam fason, bo „tak wypada”, chociaż łzy cisną
się do oczu. Albo nie ubiorę tej sukni w różowe kwiaty, bo kobiety w moim wieku
powinny wybierać ubrania bardziej stonowane.
Ile razy zdarzało
się postępować właśnie tak? A z drugiej strony: nie poszłam na to spotkanie,
ponieważ pogoda była fatalna, szef mi zlecił dodatkową pracę, dziecko
zachorowało…. A tak naprawdę po prostu się nie chciało. Trudno się do tego
przyznać przed samym sobą, prawda nam doskwiera. Wytłumaczenia podsuwa nam nasz
system iluzji, dzięki niemu czujemy się lepsi we własnych oczach. Ale na
dłuższą metę przed prawdą wobec siebie nie uciekniemy. Ona zostaje w bezkresie naszej
podświadomości i wraca w postaci snów, albo lęków, na ogół wtedy, gdy się nie spodziewamy.
Nawet jeśli system iluzji działa bardzo sprawnie i stworzy „lepszy realny świat”,
to prawda i tak kiedyś się przez te zasieki przebije. I dopiero wtedy będzie
bardzo bolesna. Wywoła poczucie winy i spadek samooceny, poczucie
beznadziejności, bo nie potrafiliśmy być szczerzy sami ze sobą. Ale co zrobić
jeśli jesteśmy szczerzy wobec siebie, a prawda jaką widzimy nam się nie podoba?
Nie poszedłem na spotkanie, ponieważ mi się nie chciało – prawda – więc jestem po
prostu leniem – nie podoba mi się ten wniosek. I albo wraca się to poszukiwania
wygodniejszego wytłumaczenia, albo zmierzy z faktem. Jeśli mi się moje
postępowanie nie podoba istnieją dwa wyjścia: popracować nad jego akceptacją,
albo nad jego zmianą, poprzez wytyczenie obszarów pracy nad sobą. Czyli wracamy
do drogi rozwoju osobistego: może to być praca nad swoimi słabościami, których
nie chcemy zaakceptować.
A
szczerość wobec innych?
Czy mówienie prawdy
zawsze wychodzi nam na dobre? A może lepiej jest w niektórych sytuacjach prawdy
nie powiedzieć. Może nie od razu kłamać, ale po prostu przemilczeć. Bo może
lepiej komuś nie powiedzieć i oszczędzić niepotrzebnych zmartwień? Po co psuć
dobre relacje? Czy są granice szczerości? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć
sam przed sobą, ale moje przemyślenia ukształtowały się w następujące wnioski.
Absolutnie nie
należy kłamać. To jest bardzo męczące, bo kłamstwo ma naprawdę krótkie nóżki. Trzeba
pamiętać, co się komu powiedziało i w jakich okolicznościach. W kłamaniu
zazwyczaj trzeba być konsekwentnym, bo jedna nieprawda pociąga za sobą kolejną. W
nasze kłamstwa czasami wciągamy innych, aby je uwiarygodnić. Nie zbuduje to
dobrych relacji, ponieważ ludzie kontaktują się ze sobą i prawda zazwyczaj wypływa
w bardzo nieodpowiednim momencie. Tak jak w powiedzeniu: żona dowiaduje się
ostatnia o zdradzie męża. Okłamywani ludzie wcale nie poczują się z tym dobrze,
albo relacje się pogorszą, bo nadwyrężone zostanie zaufanie, albo wręcz wywoła
to chęć odwetu. Zazwyczaj konsekwencja kłamstwa są gorsze niż sama prawda,
przed którą chcieliśmy tą osobę ochronić.
Jeśli nie kłamać,
to może po prostu przemilczeć? Z etycznego punktu widzenia, może lepsze rozwiązanie,
ale przypomina trochę chodzenie po linie. Są sytuacje, że prawda jest
niewygodna, więc uważamy, że lepiej sobie ją darować. Nie zaprosić kogoś, nie
poinformować o jakimś fakcie, bo przecież „tak będzie lepiej”. Ale na dłuższą
metę niedomówienia też problemu nie rozwiążą, co najwyżej opóźnią w czasie
powiedzenie prawdy. Nasi najbliżsi czy partnerzy i tak wyczuwają, że nie
jesteśmy z nimi szczerzy i nie znając prawdy snują własne domysły, które w
konsekwencji są jeszcze gorsze. Przykładowo: nie powiem mamie, że mam
zmartwienie, bo nie chcę jej martwić, i tak ma mnóstwo problemów na głowie. Ale
mama się domyśla, że coś nas trapi, więc się tym przejmuje, a na dodatek
dochodzi zamartwianie o to, dlaczego ukrywamy przed nią prawdę. W ten sposób
tylko dokładamy jej zmartwień, zamiast oszczędzić. Błędne koło. Jednak trzeba
mieć dużo dojrzałości, aby powiedzieć drugiej osobie: Nie chcę kłamać, ale nie powiem Ci prawdy, ponieważ jest ona dla Ciebie
bardzo bolesna. Albo inaczej: powiem
Ci prawdę, dopiero, gdy znajdę odpowiednie słowa, aby Cię nie zranić. Jest to
na pewno szczere, ale i tak stanowi tylko zawieszenie wyroku.
Zatem wracamy do
mówienia prawdy. I tutaj dopiero zaczynają się rozważania dotyczące tego jak tę
prawdę przekazać? Czy istnieją jakieś
zasady, dzięki którym nie popsują się wzajemne relacje? Moim zdaniem to zależy
od prawdy, osoby, miejsca i czasu. Czyli od tego co chcemy powiedzieć – z mówieniem
miłych, radosnych i pozytywnych informacji nie mamy raczej problemu. Problemem
są prawdy trudne, bolesne, smutne, przykre. Od osoby – są ludzie, którzy wolą
dowiedzieć się prawdy po prostu, w żołnierskich słowach, prosto z mostu. Są
osoby, do których trzeba dotrzeć z prawdą dobitnie, ale delikatnej. Okrasić
komplementem. Od miejsca – wygodniej mówić w zaciszu domowym niż zatłoczonym
autobusie. Prawda trudna powiedziana w sympatycznej atmosferze jest lepiej
odebrana niż w warunkach skrajnie nieprzyjaznych. Od czasu – czy mówimy zaraz
po fakcie, czy z dystansu, po przepuszczeniu przez filtr własnych przemyśleń. Pierwsza
randka, to nie najlepszy czas na opowiadanie o byłych chłopakach, a pogrzeb to
fatalny moment, aby poinformować wdowę o długach męża.
Po pierwsze ważna
jest lojalność i zaufanie, szczególnie przy szczerości w związkach. Odpowiedzialność
i szacunek dla partnera, znajomość jego charakteru – tym powinniśmy się kierować,
przy mówieniu mu o rzeczach, które naszym zdaniem nie są dla niego przyjemne. Szczególnie
drażliwym obszarem jest temat poprzednich partnerów. Jedni po prostu nie chcą o
nich nic wiedzieć, nie chcą być porównywani, nie chcą rozmawiać o byłych
partnerach. Inni wolą poznać wiedzę o na przykład liczbie, ale szczegółów nie
są ciekawi. A z niektórymi można porozmawiać i o byłych związkach, co było w
nich dobre, co było złe, dlaczego się rozpadły i wspólnie wyciągnąć wnioski
przy budowaniu obecnego. Po drugie –
ustalenie obszarów szczerości w relacji. W każdym związku partnerzy się
docierają z czasem, poznają lepiej swoje preferencje, co dla nich jest ważne,
co jest ważne w ich relacjach i ile chcą wiedzieć o sobie. Przykładowo mężowi
wystarcza informacja, że żona dziś się źle czuje i ma dolegliwości żołądkowo-jelitowe,
ale o szczegółach higienicznych biegunki już raczej woli nie słuchać. Nie ma w
tym nic dziwnego, o szczegóły zazwyczaj pyta się lekarz, do którego mąż
zawiezie chorą żonę. Najlepiej mówić o faktach, ale szczegóły można sobie
darować. Mówić o decyzjach, które dotyczą związku, co budzi wątpliwości, co
jest ważne w relacjach, o czym chcemy podyskutować. Zawsze należy pamiętać o
szacunku dla drugiej strony w ustalaniu tego obszaru. Są osoby wylewne, są
osoby małomówne: w każdej relacji można zbudować szczery związek.
Podsumowując
szczerość wobec siebie i mówienie prawdy innym to podstawa zdrowego
postrzegania i wyrażania siebie. Przy mówieniu prawdy należy pamiętać o
asertywności, czyli przekazaniu jej w sposób nieraniący drugiej osoby, o
empatii – czyli wyobrażenie sobie, co poczuje druga osoba i o współpracy, czyli
budowaniu relacji i tworzeniu więzi emocjonalnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz