niedziela, 31 sierpnia 2014

Nic nie boli tak jak życie...


Całkiem niedawno wpadła mi w ucho piosenka Budki Suflera pt. „Nic nie boli tak życie”, stąd tytuł postu i inspiracja do zajęcia się tym drugim aspektem życia – tym, który określamy mianem szarego i smutnego. Życie ludzkie dopiero wtedy jest pełne, gdy pije się zarówno z kielicha ambrozji i czary goryczy. Ale to w gestii człowieka leży, do którego naczynia będzie częściej sięgał. 

Problemy z życiem zaczynają się już od samej definicji. Matka biologia nie potrafi jednoznacznie określić kiedy zaczyna się życie. Ogólnie przyjmuje się dwa spojrzenia: życie określone jest, jako zespół procesów życiowych (procesy zachodzące w organizmie związane z czynnościami życiowymi – krążenie, przemiana, itd.) lub jako właściwość pewnych układów fizycznych. Niemniej, jeśli chodzi o życie człowieka, to śmierć następuje w chwili śmierci pnia mózgu – zatem medycyna wychodzi naprzeciw filozofii i zgadza się, że życie człowieka trwa, dopóki zachowuje on samoświadomość. 



Bowiem człowiek jest jedyną istotą na świecie, która żyje ze świadomością, że umrze i jako jedyny potrafi śmierć zadać świadomie, także zabić samego siebie. Tylko człowiek zdaje sobie sprawę z wartości życia i jest za nie odpowiedzialny. Także odpowiedzialny za inne istoty żywe na naszej planecie. Wracamy zatem do Budki Suflera:








Życie człowieka w wielu filozofiach, w poezji i prozie, sztuce jest określane mianem wędrówki: od narodzin aż do śmierci. Zgadzam się z tym, sama swoje życie często określam jako podróż krętą drogą przez góry uniesień, doliny smutku, jeziora marzeń i rzeki rozpaczy, morza łez i źródła radości, przez pustynię samotności i oazy miłości, przez pustkowia tęsknoty i zaułki cierpienia, przez bezmiar krzywdy i ocean wybaczenia. Szłam potykając się o własne błędy i wstawałam dzięki nadziei, biegłam pchana pośpiechem i zatrzymywałam się odkrywając prawdę, płynęłam nurtem cudzych spraw i unosiłam się na toni własnego świata. 



Życie to wędrówka w jednym kierunku, ale to my określamy stacje, na których chcemy się zatrzymać. Śmierć może być jak koszmarna zmora po nieudanym, zmarnowanym życiu, ale może być też sędziwym starcem, który powie: to już koniec twojej podróży po tym świecie, ale była ona wyjątkowo udana. Umiejętność cieszenia się życiem każdego dnia to znajdowanie chociaż jednej rzeczy, która sprawi nam satysfakcję każdego wieczora. Tylko od nas zależy, co robimy z każdym dniem i jak do niego podchodzimy. Są takie dni, kiedy wszystko idzie nie tak, są takie dni, kiedy wszystko wydaje się beznadziejne, są takie dni kiedy nie chce się wstać z łóżka. Sama takie pamiętam, kiedy właściwie jedynym powodem, dla którego wstawałam, był mój kot, kiedy ból istnienia przygniatał. Ale nawet wtedy moje wewnętrzne ja zmuszało mnie czasem do przeczytania książki, czy obejrzenia filmu, który przyniósł mi odrobinę spokoju, ponieważ chociaż na chwilę oderwał mnie od myślenia o beznadziejności mojego życia. Nawet w takie smutne dni można zrobić malutką jedną rzecz dla siebie, która będzie jak ta niewielka iskierka, która choć trochę rozjaśni mrok istnienia. I parafrazując mistrza można powiedzieć: kiedy życie da Ci kopniaka, to wstań i mu oddaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz